W drodze do pokoju Pendragona nadal byłam na niego zła. No w
końcu zostawił mnie samą! I jeszcze te jego orlice… Nie, zaraz… to nie były
jego orlice. No ale sprowadził je tutaj a one chciały mnie zjeść! Z drugiej
strony strasznie się wściekł kiedy te dwa ptaszyska się na mnie rzuciły. Nigdy
go nie widziałam w takim stanie. Tak rozważając wszystko co się stało doszłam
wreszcie na miejsce. Otworzyłam drzwi pokoju i podeszłam do łóżka. Usiadłam i
jeszcze bardziej pogrążyłam się we własnych myślach. Byłam zadowolona, że
Liranne poszła z innymi dziećmi do wioski. Przynajmniej ona była bezpieczna.
Nagle zaczęły napływać czarne myśli. A pozostali…? Pendragon na którego czyha
Ksawier…. Michael i David którzy boją
się, że ich stwórca odbierze im wolną wolę…. I wreszcie Hige i Toboe, którzy już
tyle przeszli z ręki demonów…. Załamana ukryłam twarz w dłoniach. Nieoczekiwanie
po moich policzkach popłynęły łzy.
- Arisa? – usłyszałam czuły szept Pendragona, Nawet nie
wiedziałam kiedy przyszedł. Uniosłam głowę, zapłakana. Zobaczywszy w jakim
jestem stanie podszedł do mnie szybko i przytulił bez słowa. Rozkleiłam się na
dobre. Przez jakiś czas szlochałam wtulona w ukochanego. Pendragon próbował
mnie uspokoić i wreszcie (po godzinie) mu się to udało. Przestałam płakać i
poszłam na moment do łazienki. Tam umyłam twarz z łez.
Kiedy z powrotem weszłam do pokoju zrobiło mi się głupio.
- Ja… przepraszam – wyjąkałam, spuszczając wzrok i rumieniąc
się
- Za co? – zapytał wampir, wydawał się szczerze zdziwiony
- Za to jak się zachowuje, jaka jestem słaba – wyjaśniłam.
Chłopak chciał cos powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam – To się już nie powtórzy –
powiedziałam z przekonaniem – Od teraz będę dla ciebie wsparciem, a nie kulą u
nogi.
Pendragon zerwał się na równe nogi. Podszedł do mnie szybko
i chwycił za ręce. W jego oczach widziałam, że był bardzo poruszony.
- Ty nie…- zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi.
- Proszę! – zawołałam, odsuwając się trochę od Pendragona
żeby zobaczyć kto idzie.
Do pokoju wbiegła Minden.
- Macie isć ze mną do klasy profesor Lansy! – zakomunikowała
nam
- Ale… - zaczął chłopak, miał dzisiaj zły dzień, wszyscy mu
przerywali
- Już!!! – wrzasnęła Minden, wychodząc z pokoju
- W takim razie naszą rozmowę dokończymy później – szepnął do
mnie wampir i poszliśmy za nią.
Podczas wędrówki długimi korytarzami szkoły, dostrzegłam
Toboe klęczącego na trawie niedaleko wyjścia. Wydawało mi się, że chłopak
płakał.
- Zaczekajcie chwilę – poprosiłam towarzyszy i pobiegłam do
niego.
Miałam racje, Toboe płakał. Położyłam mu rękę na ramieniu.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ej wszystko będzie dobrze.- powiedziałam, uśmiechając się
do niego delikatnie
- Taa.. Jasne - strzepnął moją dłoń z ramienia i rzucił się biegiem do akademika. Przez moment za nim patrzyłam po czym wzruszyłam ramionami i wróciłam do Pendragona i Minden.
- Taa.. Jasne - strzepnął moją dłoń z ramienia i rzucił się biegiem do akademika. Przez moment za nim patrzyłam po czym wzruszyłam ramionami i wróciłam do Pendragona i Minden.
Kiedy doszliśmy do klasy profesor Lansy, spotkaliśmy Michaela
i Davida. Chłopcy wydawali się równie zaskoczeni wezwaniem co my.
- Powiesz nam o co chodzi? – zapytał Michael, patrząc z
wyczekiwaniem na Minden
- Zaraz zobaczycie – odpowiedziała i zapukała. Usłyszawszy
zaproszenie, otworzyła drzwi i weszła do środka. Chłopcy weszli zaraz za nią,
ale to co, a raczej kogo zobaczyli sprawiło, że zatrzymali się tuż za progiem.
Obu ich tak zamurowało, że nie mogli się ruszyć.
- Co jest? – zniecierpliwił się Pendragon. Przecisnęliśmy
się obok chłopaków i zobaczyliśmy… Markusa!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz