Arisa

Kiedy tylko Hige opuścił dom, Mistrzyni Vinara zaczęła mnie uczyć posługiwania się mieczem. Nie szło mi najlepiej, ale się starałam. W końcu Vinara kazała mi odłożyć broń.
- No dobrze – westchnęła – Zobaczymy jak ci pójdzie z magią.
- W porządku. To co mam robić? – zapytałam zdyszana
- Hmm… - mag zastanawiała się przez chwilę – Na początek cos prostego… Przywołaj deszcz – skoncentrowałam się i wykonałam polecenie – Doskonale – pochwaliła mnie – A teraz zrób z tego burzę – usłuchałam – Wspaniale, teraz zrób o tak… - chwyciła mnie za rękę, ale niemal natychmiast odskoczyła - Ała! Co się dzieję?1
- Ja… nie wiem – wyjąkałam, przestałam się koncentrować. Burza ustała. Mistrzyni Vinara milczała przez chwilę, rozcierając dłoń
-  Powiedz mi czy odkryłaś w sobie ostatnio jakąś nową moc? – zapytała w końcu, zaskoczyła mnie
- Yyyy… nie, chyba nie – zastanawiałam się przez moment – Chociaż…. – zawahałam się
- Chociaż? – podchwyciła natychmiast kobieta
- Wydaje mi się, że ostatnio poraziłam prądem jednego demona – przyznałam w końcu
- Prądem? A to ciekawe…. – mag zaczęła krążyć po pokoju, mrucząc cos pod nosem. Wreszcie stanęła tuż przede mną – Wiedziałam, że jesteś silna, ale nie sądziłam, że jesteś niemal na moim poziomie! Nie będziesz się więc uczyć podstaw. Nauczę Cię wyższej magii, która na pewno bardziej Ci się przyda. Na początek…
***

Uczyła mnie przez całe dnie i noce. Było ciężko, ale nie narzekałam bo umiałam to wszystko o czym nawet nie marzyłam, że będę w stanie zrobić.
Kiedy nauka dobiegła końca, Vinara wyprowadziła mnie na zewnątrz. Podała mi szarą pelerynę z kapturem, mówiąc:
- Jesteś już gotowa, moja droga. Idź i walcz o to co kochasz. Weź ten płaszcz, dzięki niemu nie zostaniesz od razu rozpoznana – zarzuciła na mnie pelerynę, a potem mnie przytuliła – Idź dziecko. Pomóż im – kiwnęłam głową i zaczęłam się oddalać – Pamiętaj czego cię uczyłam! Zaufaj sobie, a twoja intuicja cię nie zawiedzie! – zawołała za mną.
***

Szłam przez las w stronę szkoły, pilnując żeby mnie nikt nie zauważył. Kiedy do niej dotarłam, bitwa trwała już w najlepsze. Włączyłam się do walki. Zaczęłam od tyłu razić wroga kulistymi piorunami. Demony padały, nie wiedząc skąd nadszedł cios. W końcu jednak zorientowały się, co się dzieje i rzuciły się na mnie. Nie zdążyłam nawet umocnić swojej tarczy ochronnej bo musiałam walczyć z kilkoma na raz. W wirze walki dopiero po kilku minutach zauważyłam, że tuż koło mnie walczy Minden. Ją też demony obległy ze wszystkich stron. Uświadomiłam sobie, że jeśli chcemy je pokonać to musimy współpracować. Panował taki hałas, że dziewczyna nie usłyszałaby mnie nawet gdybym mówiła przez megafon. Użyłam więc telepatii.
- Minden, spróbuj ich zaciągnąć trochę głębiej w las
- Ok – otrzymałam krótką odpowiedź
Niemal równocześnie zaczęłyśmy się wycofywać do lasu, gdzie wspólnymi siłami natarłyśmy na atakujące demony. Już po kilku minutach było po nich.
- Gdzie jest Pendragon? – zapytałam dziewczynę, korzystając z wolnej chwili
- Nie wiem. Gdzieś mi zniknął – odpowiedziała
- Muszę go znaleźć
- W takim razie idę z tobą – kiwnęłam głową, ale nie wiedziałam dokąd mamy iść. Nagle przypomniały mi się rady Mistrzyni Vinary żebym zaufała intuicji. Hmm… Mogę spróbować…
Wyciszyłam się, na ile było to możliwe i skupiłam na podszeptach serca. Po chwili już wiedziałam.
- Za mną – powiedziałam. Minden spojrzała na mnie zaskoczona władczą nutą pobrzmiewającą w moim głosie. Jednak kiedy zobaczyła moją twarz, wzruszyła tylko ramionami i bez protestów ruszyła za mną w las.
Biegłyśmy przez kilka minut, aż usłyszałyśmy głosy na polanie.
- Demony – szepnęła Minden i pociągnęła mnie w krzaki. Upewniwszy się, że jesteśmy niewidoczne zaczęłyśmy nasłuchiwać.
 - A powinno. Ta twoja zdzir* ci nic nie pomoże – mówił jakiś demon, ale nie rozumiałam do kogo. Jednak niemal natychmiast się tego dowiedziałam
- Ona nie jest zdzir*! – krzyknął ktoś. Ten głos poznałabym wszędzie. To był Pendragon!
Chciałam wyjść z ukrycia i dołączyć do ukochanego, ale kiedy tylko się poruszyłam Minden mnie powstrzymała
- Siedź na razie – szepnęła – Nie pomożesz mu jeśli się pokażesz – niby miała rację, ale czułam, że cos złego się stanie czy się pokażę czy nie. Chciałam jej o tym powiedzieć, ale demon znów się odezwał.
- Bo ja wiem... A te wilki. Nawet na psy pasterskie by się nie nadały. Ha ha!
- Obiecuję, że pożałujesz, że tak ich nazwałeś.- zagroził wampir. Wiedziałam, że jest bliski wybuchu
- Ha ha! No i na dodatek te dwa pomioty... Ha ha! – wszystkie obecne na polanie demony zaczęły się śmiać
- Przegiąłeś. po prostu przegiąłeś... – szepnął Pendragon, a potem zaczęło się dziać cos dziwnego. Polanę zalało jasne światło tak jakby ogniska, ale wiedziałam, że ognisko to nie było. Razem z Minden wyskoczyłyśmy zza krzaków i w tym momencie usłyszałyśmy krzyk Pendragona - Ogień... Twój żywioł a cię zniszczy! – wtedy go zobaczyłam…
 
- Arisa! Uważaj! – krzyknęła Minden. Zorientowałam się, że oprócz Pendragona ogniem zajął się cały las! Płomienie już prawie do nas dotarły. Musiałam cos zrobić żebyśmy nie spłonęły. Niemal odruchowo złożyłam Znak i wykrzyczałam zaklęcie tarczy. Niemal natychmiast zadziałało. Otoczyły nas magiczne pierścienie chroniąc przed ogniem. Teraz musiałam się skupić żeby ugasić cały las. Przywołałam ulewę, ogień zaczął przygasać. W tym momencie zwrócił na nas uwagę Pendragon. Rozzłoszczony zamachnął się na mnie i uderzył z taką siłą, że poleciałam kilkanaście metrów w tył i uderzyłam o drzewo. Jęknęłam z bólu i zaskoczenia.
- Ach ty! – wrzasnęła Minden i zamachnęła się na niego – Zaraz zobaczysz co się dzieje z tymi, którzy krzywdzą moich przyjaciół potworze!
- Nie! Zostaw! – krzyknęłam, dziewczyna zamarła w pół kroku
- Ale…
- To jest Pendragon! – krzyknęłam i podbiegłam do niej. Tak jak myślałam Minden nie poznała wampira w tej postaci
- Ale to nie może być on! – upierała się – Przecież Pendragon nigdy by cię nie zaatakował!
- Nie jest sobą – wyjaśniłam – Przybrał swoją piekielną postać – nie miałam pojęcia skąd o tym wszystkim wiem, tak po prostu było – Musimy… Ja muszę się do niego dostać. On musi odnaleźć siebie.
- Niby jak chcesz to zrobić, hę?!
- Jeszcze nie wiem, ale cos wymyślę – powiedziałam i bez wahania ruszyłam w stronę Pendragona, który zajmował się zapalaniem jak największego terenu. Musiałam cos zrobić bo znajdowały się tam nie tylko demony ale i ludzie.
- Przestań! – krzyknęłam, jednak nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Postanowiłam wzmocnić mój rozkaz telepatią – Powiedziałam PRZESTAŃ!!! – krzyknęłam jednocześnie na głos i w myślach. Dopiero to poskutkowało. Pendragon odwrócił się do mnie wściekły i zaskoczony.
- Jak śmiesz?! – usłyszałam. Jego głos brzmiał chrapliwie i obco. Jakby to nie Pendragon mówił. Zacisnął na mnie wielką łapę (dzięki przemianie był 5 razy większy niż normalnie) i podniósł mnie do góry tak żebym znalazła się na poziomie jego oczu – Kim jesteś, że możesz mi rozkazywać?! – ryknął, ściskając mnie tak mocno, że na moment zabrakło mi tchu.
- Nie ważne teraz kim jestem – powiedziałam gwałtownie łapiąc oddech – Ważne kim ty jesteś i co robisz!
- Jestem władcą piekła, robię co mi się podoba – pokręciłam głową
- Nie masz racji. Jesteś zupełnie kimś innym – Pendragon wściekł się i ryknął
- Jestem potężnym potworem, a taka szm*ta jak ty musi mnie słuchać! Wszyscy mają być mi posłuszni!
- Może i jestem szm*tą, ale ty nie jesteś potworem. Jesteś potężnym wampirem, który nie czerpie swojej siły z niszczenia wszystkiego dookoła! – nic nie odpowiedział więc ciągnęłam dalej, czując, że mam szanse go odzyskać – Ty czerpiesz siłę z miłości i przyjaźni. Pomyśl o Hige, Pendragonie! Pomyśl o Michaelu i Davidzie, o Minden! Pomyśl o mnie! O tym jak bardzo cię kocham i o tym co ty do mnie czujesz! Przypomnij sobie kim jesteś i zapanuj nad drzemiącą w tobie siłą! Wykorzystaj ją do odzyskania twojej dawnej postaci!
Zapadła cisza. Miałam nadzieję, że cos do niego dotarło, ale niestety nic z tego. Pendragon ryknął ogłuszająco i zamachnął się ręką w której nadal mnie trzymał tak, że poleciałam aż do szkoły. Walnęłam o ścianę budynku z taką mocą, że poczułam jak pękają mi żebra. Mimo bólu nie zamierzałam się poddać. Wstałam z pomocą MInden (nie wiem skąd ona się tu wzięła) i ruszyłam w kierunku miejsca w którym szalał Pendragon. Dopiero kiedy byłam już blisko zauważyłam, że dzieje się z nim cos niezwykłego. Wyglądało to tak jakby walczył sam ze sobą. I rzeczywiście tak było bo nagle zaczął wracać do swojej dawnej postaci. Trwało to dobrą chwilę i na pewno nie było przyjemne bo Pendragon miotał się z krzykiem niemal po całej polanie, ale wreszcie się udało.
Kiedy już było po wszystkim wampir podszedł do mnie powoli i przytulił. A raczej chciał przytulić bo kiedy tylko mnie objął moje żebra dały o sobie znać. Mimowolnie krzyknęłam z bólu i odskoczyłam. Mało brakowało a bym upadła, na szczęście stojąca obok Minden podtrzymała mnie delikatnie.
- Co się stało? – szepnął skonsternowany chłopak
- Nie pamiętasz? – zdziwiła się Minden, wampir pokręcił głową – Naprawdę nic nie pamiętasz? – nie mogła uwierzyć dziewczyna - Nawet tego jak zaatakowałeś Arisę? 
- Co?! Ja?! Nie! Kłamiesz! – wyjąkał chłopak, Minden już otwierała usta żeby odpowiedzieć, ale im przerwałam. Nie zrobiłam tego celowo. Po prostu dostałam nagłego ataku kaszlu. Był on tak silny, że nie miałam jak złapać tchu.
- Arisa? Co ci jest? – zapytał przestraszony Pendragon
- Odsuń się od niej! – ostro nakazała Minden po czym wzięła mnie na ręce i tak jak kiedyś poleciała na anielskich skrzydłach. Nie widziałam dokąd lecimy, bo moje oczy zaszły mgłą, a atak kaszlu trwał w najlepsze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz