Arisa była w rozsypce... Czegoś takiego się nie spodziewałem. Nie
wiedziałem, że tak bardzo to wszystko przeżyje. Musiałem jej pomóc w
pozbieraniu się. Trochę czasu mi to zajęło... no ale nigdy czegoś
takiego nie robiłem. Jednak w końcu się udało. Gdy opanowała łzy i
doprowadziła się do porządku zaczęliśmy rozmowę. Najpierw ona nie
pozwoliła mi dojść do słowa a zaś przerwała mi Minden. Byłem wściekły
ale nie dawałem niczego po sobie poznać. Szedłem bez słowa tam, gdzie
miałem się stawić...
Na miejscu zobaczyłem, że oprócz nas wezwani zostali również Michael i David. Byli tym równie zaskoczeni jak ja i Arisa.
- Powiesz nam o co chodzi? – zapytał Michael, patrząc z wyczekiwaniem na Minden
- Zaraz zobaczycie – odpowiedziała i zapukała. Usłyszawszy zaproszenie,
otworzyła drzwi i weszła do środka. Demony szły zaraz za nią ale coś ich
zatkało... i stanęli bez ruchu! No bez żartów.- pomyślałem.
-Co jest? – zniecierpliwiłem się . Przecisnęliśmy się obok chłopaków i zobaczyliśmy Markusa. - No no no.
- A więc?- zapytał demon mierząc nas wzrokiem. Korzystając z niezręcznej
ciszy usiadłem na pobliskim krześle i oparłem się o ścianę.
- Ale...- zaczął Michael.
- Jaka wasza decyzja?- niecierpliwił się demon.
- Że co, proszę?
- Dołączacie do Ksawiera czy trzeba was siłą przekonywać gdzie jest
wasze prawdziwe miejsce? Chcę natychmiastowej odpowiedzi. - uśmiechnął
się podstępnie. - Więc jak?- spojrzał na mnie. Postanowiłem powiedzieć
prawdę ale jednocześnie dać czas do myślenia chłopakom.
- Hmm... A to nie jest wiadome?
- Chcę jasną odpowiedź a nie...
- No to rusz łepetyną i pomyśl. - byłem wkurzony. Demon usiadł na krześle obok siebie.
- Spieszy mi się ty... a z resztą...- urwał rozsiadając się wygodnie. Drażniła go zuchwałość. Miałem punkt zaczepienia.
- Z resztą? - milczał - Ja mam mnóstwo czasu.
- Więc jak? - nie dawał się sprowokować.
- Hmm... Ciekawa opcja...- udałem zamyślonego. Wszyscy się na mnie
patrzyli lecz to Arisy wzrok był jedynie zaskoczony. Martwiła się.
- Czyżbyś się wahał? - zapytał zdumiony demon.
- Jak gdyby... - mierzyliśmy się wzrokiem.
- A ty kobieto? Co wybierasz? - zapytał Minden- Czyżbyś zmieniła zdanie?
- Nie.
- Szkoda... Taka nało... ha ha! - roześmiał się. Chłopaki nadal myśleli.
- Czas wam się kończy... - upomniał się nadal roześmiany.- Ty, złotooki
zacząłeś myśleć?
- Nie. Dopiero zamierzam ale nie wiem czy dziś dam radę. Obecność idio*y w tym pomieszczeniu mi przeszkadza. - odciąłem się.
- Zaczyna mi się to nudzić. Ta twoja zabawa.
- To spierda**j skąd przybyłeś. - walnąłem zmazując mu uśmiech z twarzy.
- Jak śmiesz?!
- Dla twojej wiadomości, nie zamierzam się poddawać i możesz powiedzieć
Ksawierowi, że co jak co, ale może mnie w dup* pocałować. Albo nie bo to
jeszcze by chciał zrobić, zje* jeden. - podniosłem się z krzesła.
- Milcz!!! Jak śmiesz tak się wyrażać!!!
- A co mi zrobisz? Jesteś tylko kolejną mini zabawką " pana ". Jeszcze
się tobą nie znudził? A może to już była misja na wykończenie?- zaczęło
mnie powoli ponosić.
- Zaczekaj tylko... na polu walki cię zmiotę.
- Nawet mnie nie dotkniesz. Za tępy na to jesteś.
- Co?!- oburzył się.
- I głuchy! Bo jebn*... Ha ha ha!- zacząłem się śmiać.
- Zginiesz...
- Na pewno nie z twojej ręki. A teraz wybacz ale mam ciekawsze sprawy
niż rozmowa z... yyy... no racja. A na jakim stopniu jesteś?
- Zginiesz!!!
- Aaa... już rozumiem! Podrzędny zabójca... nisko dość.
- Pendragon!- wrzasnęła profesor Lansa.
- Racja. Przy damach nie wypada tak się wyrażać. Przepraszam szanowne
Panie. - rzuciłem spoglądając na Markusa gdy wychodziłem z pokoju. Nie
podobało mu się to zagranie. Nie mógł nikogo tknąć, bo miał inną misję.
Musiałem tę chwilę wykorzystać. Z resztą, chłopaki zdążyli poznać nasze
stanowiska w tej sprawie i mogli to przemyśleć. Reszta zależy od nich.
Szedłem nerwowym krokiem przez korytarze. Miałem zamiar iść do lasu,
chociaż sam nie wiedziałem dlaczego. Po chwili usłyszałem, że ktoś
biegł. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że to Arisa. Jeszcze bardziej
przyspieszyłem kroku. Lepiej żeby do mnie nie podchodziła.
- Zaczekaj! - krzyknęła. Mimowolnie stanąłem i zacisnąłem pięści. - Zaczekaj...- wysapała dobiegając do mnie- Dokąd idziesz?
- Nieważne. - burknąłem.
- I tak idę z tobą.
- Nie!- wrzasnąłem szokując ją. Westchnąłem i ruszyłem dalej.
- Nie przestraszysz mnie. I tak idę z tobą. - powiedziała wcielając plan w życie.
Szedłem dalej w wyznaczone miejsce a elfka krok za mną. Roznosiło mnie
od środka. Nie wierzyłem, że ten idiot* wyśle swojego sługę z tak
oczywistym pytaniem! Przecież znał odpowiedź! Moje rozmyślania przerwał
cichy szept.
- Pendragon dokąd idziesz? Powiedz mi... - odwróciłem się. Byliśmy ledwo zanurzeni w lesie.
- Idę tam gdzie chcę. - powiedziałem wściekły.
- Ale po co?- nie dawała za wygraną. Każde pytanie zadawała tym samym czułym tonem.
- Żeby mieć spokój!- wrzasnąłem. Elfka stała zszokowana.
- Mogłeś po prostu powiedzieć...- szepnęła spuszczając wzrok. Doskoczyłem do niej i przytuliłem.
- Przepraszam... Nie chcę cię skrzywdzić... Ty... Jeszcze nie wiesz...
Ach... To takie skomplikowane... - milczała. Zrozumiałem, że za mocną ją
ścisnąłem.- Arisa! Słyszysz mnie?!
- Yyy... Tak. - powiedziała zaskoczona. - Nie musisz krzyczeć.- szepnęła uśmiechając się delikatnie.
- Ach... - westchnąłem z ulgą- Myślałem, że cię udusiłem.
- Jasne. Tak łatwo bym się nie dała. Nadal chcesz odreagować?
- Miałem zamiar iść i rozwalić jakieś fragmenty skał ale...
- Zgłupiałeś?! Wendigo przecież...- przerwała mi.
- Wiem! Dlaczego mi dziś wszyscy przerywacie... - jęknąłem.
- Och wybacz.
- A więc dasz mi minutkę?
- Oczywiście. Nawet godzinę.
- Wystarczy minuta. A więc, zanim nam przerwano... Nie jesteś kulą u
nogi. Nie jesteś słaba. Twoja siła... Znaczy... Napędzasz mnie do walki.
Wiem to głupie... ale chodzi o to, że... jak ciebie zabraknie to ja..
ja nie chce walczyć. To tak jakby usunąć człowiekowi serce. Bez niego
nie był by człowiekiem. Był by niczym... Tak jest ze mną. Muszę mieć o
co walczyć. Teraz mam ciebie. Dopiero pozwolę cię skrzywdzić jak
skonam.- powiedziałem całość cichutkim szeptem.
- Wow...
- Ach... Wracajmy.
Wziąłem elfkę w ramiona i zabrałem do pokoju. Tam położyłem ją na łóżku i wtuliłem się w nią. Szepnąłem jej cichutko:
- Kocham cię. Dam ci połowę swego serca a ty mi dasz swoją połowę, dobrze?
- Dam ci całe...
...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz