Arisa

Wilki zawlekły mnie do jakiegoś gęstego lasu. Wyrywałam się, kopałam i krzyczałam, ale nic to nie dawało. Nawet mocą nie mogłam nic zdziałać. W pewnym momencie wilki zatrzymały się i rzuciły mną o drzewo. Uderzyłam w nie mocno i upadlam z jękiem na ziemie. Tymczasem stwory zaczęły się naradzać co ze mną zrobić.
- Musimy ją szybko zabić, a potem wracać do zamku – powiedział jeden z potworów
- Zabić ją to żaden problem – prychnął drugi wilk – Ale nie zamierzam czekać na obiad aż królowa znowu nas wypuści z zamku
- Ja też nie chcę czekać – warknął trzeci stwór – Poza tym teraz mamy ją tylko dla siebie, a potem będziemy musieli podzielić się z innymi
- Racja – pierwszy wilk uśmiechnął się upiornie – Zabierajmy się za nią
Kiedy tak rozmawiali ja rozpaczliwie szukałam drogi ucieczki. Nie miałam jednak ani pomysłu ani siły żeby cokolwiek zrobić. Miałam tylko nadzieję, że Pendragonowi nic nie będzie. Może uda mu się uratować Liranne….Liranne!
Olśniło mnie. Klątwa całkowicie zawładnęła moją siostrą fizycznie, ale jej psychika była do pewnego stopnia wolna od działania czaru. Gdybym tylko mogła skontaktować się z nią telepatycznie…
Skupiłam się i zaczęłam szukać. Wreszcie wyczułam niewielki płomyk znajomego umysłu. To była Liranne!
„Liranne! Siostrzyczko, słyszysz mnie?” zapytałam z nadzieją
Przez chwilę nie było odpowiedzi, a potem usłyszałam w myślach znajomy krzyk.
„Ariso! Co się dzieję?! Gdzie ja jestem? I gdzie ty jesteś?!”
Szybko wyjaśniłam siostrze co się dzieje i poprosiłam o pomoc.
„Liranne, musimy się zjednoczyć” zakończyłam
„Zjednoczyć? Ale jak?”
„Pomyśl o mnie i o sobie” zaczęłam ją instruować, jednocześnie robiąc to samo „Zobacz nas oczami wyobraźni. Najpierw osobno, a potem razem. Skup się na tym obrazie…”
Urwałam bo coś zaczęło się dziać. Nie czułam już umysłu siostry, ale…wiedziałam, że one ze mną jest, że jest we mnie!
Wiedziałam teraz co robić. Kiedy wilki się na mnie rzuciły odskoczyłam do tyłu wspomagana energią siostry, a potem krzyknęłam
- Stać! – wilki posłusznie się zatrzymały – Nie zrobicie mi krzywdy – powiedziałam stanowczo – A teraz zaprowadzicie mnie do zamku tak?
- Tak, pani – odpowiedziały chórem stwory
- W porządku. Prowadźcie
Wilki ruszyły truchtem przez las, a ja pobiegłam za nimi. Po jakiejś godzinie dotarliśmy do zamku. Wielkiej bramy wejściowej strzegło kilkunastu strażników.
- Musicie mnie przeprowadzić do środka – szepnęłam do wilków
- Tak pani – powiedział jeden z nich i przeszedł koło strażników.
Podążyłam tuż za nim, próbując wyglądać jakbym była tu częstym gościem. Niestety strażnik dostrzegł mnie od razu.
- A ty co tu robisz co? – zapytał
- Ona jest z nami – powiedział wilk
- Ale… - strażnik próbował zaprotestować
- Królowa na nią czeka – przerwał mu wilk
- Dobrze, idźcie
Szybko przeszliśmy przez bramę i wbiegliśmy do zamku. W srodku przemknęłam się do ciemnego korytarza. Tam zatrzymałam się i zwróciłam do wilka.
- Teraz zabierzesz swoich kompanów z powrotem do lasu. Będziecie tam przez kilka godzin, a potem wrócicie tu i powiecie, że mnie zabiliście, zrozumiano?
- Tak pani
- Dobrze, a teraz idź!
Wilk odbiegł, a ja ruszyłam do komnaty w której była Zalya. Kiedy tam wbiegłam Pendragon siedział na demonce i to bez koszuli. Wiedziałam jednak, że to nie on się doprowadził do takiego stanu tylko nasza „królowa”. Podeszłam szybko do łóżka, a Zalya zrobiła wielkie oczy.
- Ty? Ale…jak?
- Myślałaś, że moja ukochana nie da sobie rady z twoimi wilczkami? – zapytał Pendragon z nieprzyjemnym uśmiechem
Zalya milczała.
- Skoro nie chcesz mówić o twoich wilkach to może powiesz gdzie się ukrywa Lazarus? – zapytałam
- Nawet wy go nie znajdziecie – powiedziała szyderczo kobieta – Ukrywa się w Piekle
- Chyba zapomniałaś kim jestem – mruknął Pendragon
- Nie zapomniałam, ale nawet ty nie wejdziesz do jego kryjówki
- Dlaczego? – cisza – Dlaczego?!
- Bo jego jaskinia jest ukryta w samym centrum i potrzeba klucza żeby ją otworzyć
- Klucza? – zainteresował się Pendragon - Jakiego klucza?
- Magiczny klucz mroku – wyjaśniła – Jest tylko jeden
- Nieprawda – zaprzeczyłam stanowczo – Jest ich więcej
Nie wiedziałam skąd mam pewność, ale tak po prostu było. Jednak Zalya myślała, że mnie oszuka.
- Jest jeden! – krzyknęła
- Nie kłam bo wiesz co cię czeka – powiedział złowrogim szeptem Pendragon
- No dobra jest ich więcej, ale nie wiem gdzie są – znowu kłamała
- Jasne, już ci wierzę – prychnęłam – Gdzie masz swój?
- Co?!
- Pytałam gdzie masz swój klucz? – powtórzyłam spokojnie
- Ja…nie…AŁA!!!! – wrzasnęła bo mój ukochany przyłożył do jej twarzy niewielki płomyk ognia – Zabieraj to!
- Jak zaczniesz mówić prawdę! – powiedział wampir
- Już mówię tylko to zabierz! Klucz jest tu – wyjęła z włosów niewielką spinkę, która zmieniła się w malutki kluczyk
- Daj mi go – zażądałam
Zalya oddała klucz bez protestów.
- A teraz…
- A teraz mnie wypuścicie!
- Chyba śnisz – prychnął Pendragon
- Rzeczywiście śni, a raczej będzie śnić – powiedziałam z uśmiechem po czym przyłożyłam dłoń do twarzy kobiety. Powieki Zalyi natychmiast opadły, a oddech się wyrównał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz