Nie chciałem, żeby wilki pojmały Arisę ale nie mogłem też od razu
pokazać kim jestem, bo było by jeszcze gorzej. Na dodatek Zalya
postanowiła sobie mnie zostawić, bo jak stwierdziła "Ładniutki jestem,
więc będzie miała co robić". Zbytnio mnie to nie ruszało ale gdy oddała
elfkę stworom, nie mogłem pozostać bierny. Wyrywać za bardzo też się nie
mogłem bo wykryto by intrygę. Mogłem tylko bezradnie krzyknąć i
patrzeć...
Gdy stwierdzono, że jestem unieruchomiony i nieszkodliwy, posadzono mnie
w saniach obok kobiety, która zaczęła natychmiast to wykorzystywać.
-Więc...- zaczęła mruczeć mi do ucha jednocześnie bawiąc się pasemkiem moich włosów- Co was tu sprowadza?
-Zmierzaliśmy tą drogą przed siebie.- odparłem głosem wypranym z emocji.
-A dokąd zmierzacie?
-Do celu.- zaczynałem się droczyć.
-Aj...- pokręciła głową.- Nie lubię obcych na moim terytorium.
-A my nie lubimy jak nam się przerywa podróż.
-Weszliście na teren prywatny.- zaczynała znów mruczeć.
-Nigdzie nie było tabliczki "zakaz wstępu".
-I tak nikt nie czytał... jak była.
-Ale teraz był jedyne jej brak.
-Taki ładny a taki denerwujący...
-Taka niby królowa a taka tempa.- powiedziałem ale chyba posunąłem się nieco za daleko.
-Skarbie.- zaczęła złowrogim tonem- naucz się, że od teraz podróżujesz sam a sama podróż dobiegła już końca.
-Mylisz się.
-Nie... Już ja zadbam o to drugie...- mruknęła i zaczęła przeczesywać mi włosy całą dłonią bez skrępowania.
***
Gdy dojechaliśmy pod pałac, Zalya wyszła dumnie z sań i zabrała mnie do
środka. Szliśmy przez korytarze coraz głębiej i głębiej aż w końcu
dotarliśmy do dużych dębowych drzwi. Stanęła przed nimi i odwróciła się
twarzą do mnie, mówiąc:
-To co wydarzy się za tymi drzwiami zmieni twoje życie na zawsze.
-Nie ma na to szans.
-Zobaczymy... Żaden się nie skarżył...- mruknęła otwierając drzwi i wprowadziła mnie do środka.
Jak się okazało, za drzwiami kryła się sypialnia a w niej tylko i wyłącznie dwuosobowe, ozdobne łóżko.
Kobieta podprowadziła mnie do niego po czym popchnęła tak, żebym
wylądował na plecach. Powoli weszła na łoże i położyła się obok mówiąc:
- Przerażająco opanowany jesteś.
-Nie licz na cokolwiek.
-Oj tam... Zaraz tak wredne odpowiedzi...
-Szczere.
-Przecież ja cuda potrafię...- mruknęła kładąc mi dłoń na piersi.- A ty się wcale nie denerwujesz. Ciekawe...
-Bo wiem, że jesteś za cienka jak dla mnie.- odparłem z szyderczym uśmiechem.
-To się okaże.
Kobieta przełożyła nade mną nogę i usiadła na mnie. Nie widząc reakcji
zaczęła gładzić mnie po włosach. To także nic nie dało. Przeniosła więc
dłonie na spodnie, po czym spróbowała rozpiąć rozporek ale jej nie
wychodziło. Zdążyłem zaczarować jeansy.
Zabrała się więc za koszulę. Przez liny nie mogła jej całej rozpiąć. Po
chwili namysłu zdjęła je i już miała mnie pocałować kiedy wypaliłem:
-Nie radzę.
-Bo?
-Bo to.- mruknąłem i jednym ruchem przemieściłem się tak, że teraz to ja
leżałem na niej. Zalya wytrzeszczyła na mnie oczy.- Bo widzisz, nastały
zmiany.
-A-ale..- zaczęła się jąkać i wyrywać.
-Taka chętna byłaś a gdy pokazałem ci, że mnie nie kontrolujesz to ci przeszło?
-Ty! Czym ty jesteś do choler*!- krzyknęła.
-Nie chcesz wiedzieć.
-Ty... to ty teraz...- najwyraźniej zdała sobie sprawę kim jestem
-Jest sprawa. Nie odmówisz mi bo skończysz tak, że sama byś na to nie wpadła. Zrobisz dla mnie jedną dwie rzeczy.
-Ach... Jakie?- zapytała po dłuższej chwili namysłu.
-Pomożesz mi zwabić Wielką Piątkę i odczarujesz Liranne.
-Nie!!
-Bo stracisz tą niby ładną twarzyczkę...- mruknąłem zajmując się ogniem.
-Ałła!- wrzasnęła gdy przypaliłem jej dekolt.
-To jak?- zapytałem znów.
-Tylko go weź.
Zgasiłem płomienie a do komnaty niespodziewanie wpadła Arisa.
Najwidoczniej nie przeszkadzała jej zaistniała sytuacja. Zaufała mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz