Arisa

Po dziwnej pobudce, jaką zgotował nam Monolight przestraszyłam się, że dzieciaki się obudziły, a co gorsza są w tarapatach. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do pokoju na drugim końcu szkoły. Na miejscu dłuższą chwilę zajęło mi zdjęcie ochronnego zaklęcia, ale wreszcie udało mi się dostać do środka. Ku mojemu zdziwieniu dzieciaki smacznie spały, a Mooni razem z nimi…. Coś było nie tak! Lekkim szturchnięciem obudziłam gryfa.
- Co jest? – zapytał sennie – Czy nie wolno mi zasnąć nawet na chwilę? – zrzędził
- Skoro sam chcesz spać to, czemu budzisz Pendragona? – zapytałam lekko poirytowana
- O czym ty mówisz? – zdumiał się
- O telepatycznej pobudce – wyjaśniłam krótko
- Ale to nie ja! – zaprotestował – Ja cały czas spałem! Przecież nie mogłem tego zrobić przez sen!
Krzyczał tak głośno, że obudził Michasia.
- Co się dzieje? – zapytał aniołek
- Nic szczególnego – uśmiechnęłam się do niego – Mooni znowu daje w kość – zgromiłam gryfa spojrzeniem, na co Michaś parsknął śmiechem
- Nie radziłbym się narażać – powiedział do Mooni’ego – Liranne nieźle się ostatnio wystraszyła, więc następnym razem możesz skończyć na smyczy
- Tylko nie to… - jęknął gryf, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem
W tym samym momencie Michaś ziewnął przeciągle.
- Może jeszcze się trochę prześpisz? – zaproponowałam – Jest bardzo wcześnie, a ty musisz odpoczywać
- Dobrze – zgodził się chłopiec – Ale nie zostanę sam?
- Oczywiście, że nie - zapewniłam, lekko popychając go na poduszki – Liranne śpi na drugim łóżku – przypomniałam, okrywając chłopca kołdrą – No i Mooni będzie was pilnował – zapewniłam na koniec, posyłając gryfowi ostrzegawcze spojrzenie.
Zadowolona wyszłam z pokoju i ruszyłam do akademika ciemnych. W połowie drogi spotkałam Pendragona. Na pierwszy rzut oka widać było, że wampir jest śmiertelnie wyczerpany. Zatroskana opowiedziałam ukochanemu o Mooni’m.
- Skoro on spał to, z kim ja gadam? – zapytał, opierając się o zimną ścianę - Boże jak miło...
- Nie wiem, ale... – urwałam, bo mignęło mi coś na szyi wampira - Co ty masz na szyi? – zapytałam, odginając mu kołnierzyk od koszuli.
- A cooo?- zapytał, ziewając
Nie odpowiedziałam tylko zaczęłam rozpinać koszulę ukochanego. Kiedy wreszcie odsłoniłam tors wampira aż zakręciło mi się w głowie z przerażenia. Granatowa plama, która jeszcze tydzień temu była tylko na dłoni chłopaka teraz układała się w coś w rodzaju drogi sięgającej aż do szyi i serca! Nie miałam pojęcia, co to jest, ale wiedziałam, że moja magia tego nie wyleczy. Postanowiłam zapytać Lucasa czy wie coś o takim… nawet nie wiedziałam, czym…
Zaciągnęłam Pendragona do kwatery wampira.
- Co z nim? – zapytał Lucas, kiedy tylko nas zobaczył.
Wyjaśniłam mu, co i jak, po czym posadziliśmy Pendragona na taborecie i zaczęliśmy oględziny.
- Mogę iść do łóżka?- zapytał błagalnie mój ukochany, przerywając napiętą ciszę
- Jak się ruszysz to cię tu przywlekę na powrót.- zagroził mu Lucas, po czym znowu zajął się plamą - Cholera –zaklął zatroskany - Jest naprawdę źle
- Wiesz, co to jest? – zapytałam z nadzieją
- Nie – wampir pokręcił głową – Nie znam się na leczeniu, ale wiem jedno: jesteś najlepszą uzdrowicielką. Jeśli ty tego nie możesz wyleczyć to nikt tego nie zrobi… Ariso, spokojnie – dodał, widząc, że zbladłam – Trzeba będzie znaleźć jakiś sposób. Nie wiem jeszcze, jaki, ale poszukamy czegoś w alternatywnym świecie i…
- Lucas to „coś” już jest dużo większe niż było! – krzyknęłam zrozpaczona – Jeśli Pendragon nie dostanie szybko antidotum to boje się pomyśleć, co się z nim stanie! 
- Na razie jest tylko bardzo senny – uspokoił mnie Lucas – Tak bardzo, że usnął na twardym krześle przy akompaniamencie twoich krzyków – uśmiechnął się, próbując mnie rozweselić, ale nie bardzo mu się to udało.
- Pomóż mi zanieść go do łóżka – poprosiłam tylko z ponurą miną – Za godzinę mamy się spotkać z Królową, więc trzeba wszystko przygotować.
Lucas kiwnął głową i szybko przetransportował wampira do łóżka. Dopilnowałam żeby Pendragonowi było wygodnie, po czym poszłam do szkolnej sali narad. Tam razem z Lucasem zaczęliśmy wszystko przygotowywać. Posprzątaliśmy oraz ustawiliśmy ogromny stół na samym środku pomieszczenia. Kiedy kończyliśmy ustawiać wokół niego krzesła w progu sali pojawił się Pendragon.
- Jeszcze cię morzy sen? - zapytałam z troską, ustawiając ostatnie krzesło.
- No trochę... W sumie to tak.- odparł, mrużąc oczy przed promieniami słońca - Dlaczego przefarbowałaś mi włosy do końca na czerwono?- zapytał niespodzianie, a ja stanęłam jak wryta i wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Że co?! Przecież masz niebieskie! – krzyknęłam zdumiona, patrząc na niego uważnie.
- Nie, są czerwone...- upierał się, a mnie opadły ręce.
Nie dość, że pojawiła się ta plama, był non stop senny to jeszcze miał przywidzenia…?!
- Są niebieskie - poparł mnie spokojnie Lucas.- Tak z innej beczki, gdzie masz buty? – zapytał, zmieniając temat
- Przecież widziałem, że są czerwone, wiec już sobie nie strójcie ze mnie żartów – mruknął urażony wampir - Buty? – spojrzał niepewnie na swoje bose stopy - A zapomniałem i nie chciało mi się po nie iść...- wyznał.
Zdumiona wpatrywałam się w ukochanego dłuższą chwilę. Takie rzeczy wcześniej mu się nie zdarzały. Zawsze pamiętał o najdrobniejszych szczegółach, a teraz…. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, a jednocześnie coraz bardziej się o niego bałam.
Przez kilka minut w sali trwała idealna cisza, którą w końcu przerwał Pendragon.
-To ja lepiej pójdę...- szepnął, idąc w kierunku drzwi.
Wymieniliśmy z Lucasem porozumiewawcze spojrzenia. Oboje woleliśmy mieć teraz wampira na oku, a poza tym musiał być na spotkaniu z Królową. Dlatego też zanim wampir doszedł do drzwi Lucas złapał go w pasie i usadził na jednym z krzeseł.
- Teraz jesteś zmuszony tu zostać - oznajmił stanowczo - Zaraz przyjdzie tutaj ta kobieta, miałeś być ogólnie wcześniej, ale z tego, co widzę to zapomniałeś.
- Ktoś mi mówił, na którą mam przyjść? – zapytał zdziwiony Pendragon.
Tego już było za wiele.
- Ja ci mówiłam wieczorem. Nie słuchałeś mnie kompletnie?! – krzyknęłam - To przecież było ważne!
Nie chciałam być za ostra, bo w gruncie rzeczy bardzo się o chłopaka martwiłam, ale on nawet mi nie odpowiedział. Zamiast tego położył głowę na stole i jęknąłem cicho, że chce spać. W tym momencie to Lucas nie wytrzymał i szturchnął go mocno w ramię.
- Przecież wiesz, że to bardzo ważne – spróbowałam wytłumaczyć łagodnie ukochanemu, siadając obok i gładząc go po plecach.
- Musisz tu być inaczej ona pomyśli, że ją olałeś – dodał Lucas – To może doprowadzić do wojny, a nie jesteś w stanie walczyć.
- Musimy pojechać z nią do tamtego świata – szepnęłam – Pomóc tamtejszym istotom i…. – urwałam, bo do sali weszła królowa.
- A więc możemy już zacząć?- zapytała piękna kobieta, ubrana w niezwykle zwiewną, śnieżnobiałą suknię.
Pendragon szybko podniósł głową ze stołu i kiwnął nią potakująco. Razem z Lucasem siedzieliśmy po obu stronach chłopaka i co jakiś czas zerkaliśmy czy nie odpływa w niebyt. Tymczasem kobieta zaczęła swoją opowieść, a głos drżał jej z przejęcia.
- Tak więc, chciałam Cię prosić o pomoc – zwróciła się do Pendragona - W moim świecie zalęgła się dziwna istota, której nie potrafię sprostać. Przeciąga mych sojuszników na swą ciemną stronę i rośnie w siły...
- Czyli Madame, w twym świecie istnieje tylko twoje Imperium?- wtrącił Lucas, zbierając najpotrzebniejsze informacje.
- Nie – królowa pokręciła głową - Jest wielu władców różnych krain, jednakże dominuje podział na dwie kategorie tak, jak w waszej szkole. Na Ciemnych i Jasnych, mówiąc w skrócie.
- I niech zgadnę, ciemna strona rośnie w siłę przez tego jednego mini-cudotwórcę, oraz że mamy to wyciszyć, co nie? – zapytał Pendragon lekceważąco, ziewając.
Dałam mu sójkę w bok, ale już było za późno. Kobieta przeszyła go wzrokiem, a odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili.
- Ta jedna istota wbrew woli przeciwnej nam nacji, zdominowała ich całkowicie. Nie mieli wyboru, jednak okazało się, że na warunkach współpracy zajdą szybciej do wspólnego celu.
- Niby, jakiego? Znowu władza nad światem? – zapytał mój ukochany znużonym tonem, a ja ponownie szturchnęłam go pod żebro.
- Nie do końca - widać było, że królowej kończy się cierpliwość - Za pomocą mego świata ta istota chce twoje królestwo. Naznaczyła cię już, więc znajdzie cię gdziekolwiek się schowasz. Masz ciekawy kolor dłoni...- zauważyła, spoglądając badawczo na granatową plamę - Panując nad dwoma światami, będzie o krok do panowania nad czasoprzestrzenią. Zostanie jej już tylko jeden.
- Chciałbym to przemyśleć...- odpowiedział spokojnie wampir, ziewając ponownie.
- A za kilka dni będziesz cierpiał na bezsenność.- dodała po chwili, patrząc na niego z ukosa - Nie masz czasu na myślenie. Już podobno raz pokonałeś tą istotę, więc po raz kolejny mógłbyś to uczynić.
Kiedy tylko rozbrzmiały ostatnie słowa twarz Pendragona stężała. Mój ukochany wstał i bez słowa wyszedł sali. Królowa patrzyła za nim z ponurą miną.
- Wybacz mu Vinr-Alfakyn – poprosiłam spokojnie
- Chyba nie mam wyjścia – warknęła – Ale niech pamięta, z kim ma do czynienia! – uniosła się nagle
- Wiemy pani, że jesteś Królową – odezwał się Lucas – Lecz do tej pory nie poznaliśmy twego miana
Królowa wstała z godnością i zaczęła wymieniać imiona i tytuły. Było tego tyle, że nie dało się zapamiętać. Na szczęście na koniec dodała:
- Moi poddani na ogół nazywają mnie Królową Emeris, więc i wy możecie się tak do mnie zwracać.
- Dziękujemy Emeris Drottning – odparłam w pradawnej mowie – Obiecuję, że pomożemy ci w walce z ciemną istotą. Teraz jednak daj nam trochę czasu pani byśmy mogli wszystko przygotować.
- Oczywiście – Emeris skinęła łaskawie głową uspokojona
Wstaliśmy wszyscy i opuściliśmy salę obrad.
- Trzeba szybko odnaleźć Pendragona – powiedziałam do Lucasa, idąc korytarzem
- Musimy obgadać plan działania – zgodził się wampir – Przydałoby się żeby…
- Aiedail, czy mogłaby z tobą porozmawiać?! – przerwał mu znajomy głos
Odwróciliśmy się zaskoczeni. Za nami szła Królowa.
- Oczywiście – zgodziłam się niepewnie
- W cztery oczy – zastrzegła
- Dobrze – kiwnęłam głową, po czym zwróciłam się do Lucasa – Znajdź go i przemów do rozumu – poprosiłam, świadoma, że słucha nas obca osoba.
Wampir tylko skinął głową i oddalił się w kierunku lasu. Poprowadziłam Królową do niewielkiego pokoiku. Kiedy już się tam znalazłyśmy Emeris zaklęciem zamknęła drzwi, a ja poczułam, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
- Musisz uważać Aiedail – szepnęła nagle królowa, patrząc mi głęboko w oczy – Jeśli szybko czegoś nie zrobisz możesz go stracić
- Słucham? – wydusiłam wstrząśnięta – O czym ty…?
- O tobie i twoim piekielnym wampirze. Widać, że nie możecie bez siebie żyć – przerwała mi – Ale stan Króla będzie się pogarszał
Usłyszawszy to, usiadłam wyprostowana jak struna i wbiłam wzrok w Emeris.
- Co wiesz? – spytałam bez ogródek
- Wiem, że teraz jest nieustannie senny – wyjaśniła chłodno – Później zmieni się to w bezsenność
- To już nam mówiłaś – zauważyłam – A coś więcej?
Królowa milczała z zaciętym wyrazem twarzy.
- Emeris Drottning – powiedziałam z naciskiem w pradawnej mowie – Jeśli naprawdę jesteś Vinr-Alfakyn to musisz mi powiedzieć wszystko, co wiesz. Wszystko, co pomoże mi uratować Pendragona – szepnęłam
- Niech będzie – złamała się wreszcie – Twój Król ma przywidzenia
- Co?
- Omamy wzrokowe – wyjaśniła – Myli kolory i tym podobne, ale to długo nie potrwa. Za najwyżej parę godzin całkowicie straci wzrok. Poza tym ta jego plama…. Na razie tylko się rozrasta, ale niedługo zacznie swędzieć, potem piec, aż w końcu piekielnie boleć. Będzie więcej objawów, ale nie wiem, na czym będą polegać, to będzie zależeć od siły Ciemnej Istoty.
- Jak mogę mu pomóc? – zapytałam szeptem
- Możesz zrobić tylko jedno – odparła – Pokonać Ciemną Istotę i przywrócić równowagę światów. Kiedy Ciemny zginie zniknie też całe zło, które uczynił.
- W takim razie na pewno wyruszymy do twojego świata Emeris Drottning – powiedziałam stanowczo – Masz na to moje słowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz