Arisa

Kiedy Pendragon rozmawiał z chłopcem ja zajęłam się przygotowaniem juków i siodłaniem koni. Wreszcie wszystko było gotowe i mogliśmy ruszać, ale powstał mały problem. Chłopiec za nic nie chciał jechać dalej. Zwłaszcza w moim towarzystwie. Było mi trochę przykro….ale rozumiałam, że miał straszne przeżycia i było mi go szkoda. Nie chciałam go bardziej straszyć więc nawet się nie odzywałam, a z Pendragonem rozmawiałam telepatycznie. Starałam się też trzymać jak najdalej od chłopca, ale to i tak na niewiele się zdało bo mały tylko na mnie patrząc, wpadał w panikę… W końcu uznałam, że nie ma innego wyjścia jak to żebym pojechała przodem i zniknęła chłopcu z oczu.
„Pojadę przodem na zwiad, a ty przekonaj małego do podróży” przekazałam w myślach ukochanemu
„Ale Ariso nie chcę cię narażać….” zaczął wampir, ale mu przerwałam
„Wiesz dobrze, że on pojedzie tylko jeśli ja zniknę”
Chłopak westchnął zrezygnowany.
„No dobrze, ale uważaj na siebie” powiedział w myślach
„Będę” zapewniłam, wskakując na Azulę
Pogalopowałam przed siebie. Musiałam szybko znaleźć portal do Piekła, który prowadziłby wprost do jaskini Lazarusa.
Nie można było się do niej dostać przez Piekło ponieważ Lazarus nie lubił gości i nie zamierzał respektować żadnego władcy świata w którym mieszkał. Zresztą demon opuszczał swoje leże tylko po to by trochę postraszyć ziemskie istoty więc wejście do Piekła nie było mu potrzebne.
Galopowałam przez długie godziny. Pod wieczór wjechałam do jakiegoś miasteczka. Nie było zbyt duże, ale wydawało się przytulne i bezpieczne. Postanowiłam, że to najodpowiedniejsze miejsce na nocleg. Skontaktowałam się z Pendragonem i zrelacjonowałam drogę. Jak się dowiedziałam chłopiec wreszcie się zgodził na dalszą podróż, ale tylko pod warunkiem, że mnie więcej nie zobaczy.
„Musimy uważać żebyś nie była w jego pobliżu kiedy będzie przytomny” zauważył wampir „Nie chcę żeby stracił do mnie zaufanie”
„W porządku, rozumiem”  zapewniłam go „Jak myślisz ile czasu zajmie ci dotarcie do miasteczka?”
„Jakieś cztery godziny” odpowiedział po krótkim namyśle „Mały jest słaby więc jadę bardzo wolno”
„W takim razie będę na was czekać przy bramie głównej o północy”
Pozostały mi do tej godziny czas postanowiłam wykorzystać do zrobienia podstawowych zakupów i rozpytania ludzi co wiedzą o tutejszych demonach.
Niestety niczego się nie dowiedziałam. Najwyraźniej mieszkańcy zbyt się bali by cokolwiek zdradzić…
Przed jedenastą zajechałam do gospody. Była to niewielka, ale dość przytulna chatka. Kiedy weszłam do środka powitał mnie ogień w kominku oraz woń pysznego jedzenia.
Usiadłam na jednym z foteli i niemal natychmiast podeszła do mnie gospodyni. Była to niska i pulchna kobieta.
- Dobry wieczór Panienko – powiedziała łagodnie – Czy mogę w czymś pomóc?
- Tak, chciałabym tu przenocować z przyjaciółmi – powiedziałam z delikatnym uśmiechem
– Dwa pokoje czy jeden?
- Dwa jeśli można i jeszcze prosimy o późną kolację dobrze? Bo wszyscy jesteśmy głodni
- Oczywiście – gospodyni skinęła głową – To wszystko razem będzie kosztowało sto florentów
- Ale… my nie mamy takich pieniędzy – wyznałam z wahaniem
- A jakie macie?
- Mamy...yyy…- zająknęłam się i wyjęłam z sakiewki kilka złotych monet – Mamy tylko to
- Ach…czyżby to były korony? – zapytała, a w jej oczach zabłysła czysta chciwość
- Możliwe – przyznałam - Po pani minie widzę, że będą dobrą formą zapłaty – uśmiechnęłam się – Ale prosiłabym aby z góry powiedziała Pani ile będzie nas kosztował nocleg.
- No cóż…- kobieta w skupieniu zaczęła kalkulować – W przeliczeniu to będzie… A może jednak…w sumie to czemu nie…? – mamrotała pod nosem.
Wreszcie chyba podjęła ostateczną decyzję bo spojrzała na mnie i powiedziała
- Pięćset koron i ani półgroszku mniej!
- W porządku – powiedziałam i wyjęłam większą sakiewkę
Już miałam ją podać kobiecie kiedy ktoś zawołał:
- Znowu naciągasz przejezdnych, co Misterio? – odwróciłyśmy się zaskoczone.
W drzwiach gospody stał młody, zamożnie wyglądający chłopak. W tym momencie patrzył on z pogardliwą miną na gospodynię.
- Naprawdę Ci nie wstyd oszukiwać tak piękną, młodą damę? – zapytał, cały czas patrząc kobiecie w oczy
- Ależ ona sama płaci! – oburzyła się kobieta i chciała złapać sakiewkę, ale cofnęłam rękę.
- Dlaczego uważa Pan, że zostałam oszukana? – zapytałam chłopaka
- Ponieważ zwykli przejezdni płacą 30 florentów czyli 3 korony za noc.
- Czy to prawda? – zapytałam oburzona gospodynię
- Ależ skąd! – zaprotestowała – Przecież teraz wszystko drożeje, a ja…
- Ty próbujesz wyciągnąć jak najwięcej od swoich klientów! – przerwał jej chłopak
- Oni się sami na to godzą! – wrzasnęła rozjuszona kobieta
Ale ja już miałam dość i tej kłótni i szachrajstw gospodyni. Postanowiłam dać jej maleńką nauczkę.
- W porządku – wtrąciłam zanim chłopak zdążył zripostować – Zgodziłam się na zapłacenie pięciuset koron
- No widzi Pan? – gospodyni uśmiechnęła się promiennie
- Ale moje wymagania nie są byle jakie – ciągnęłam, nie zważając na jej słowa – Pokoje mają być duże i wygodne ponieważ musimy gdzieś przechować nasze rzeczy, a mamy ich sporo – zaczęłam wyliczać – Łóżka miękkie i dwuosobowe gdyż jesteśmy zmęczeni daleką podróżą i musimy porządnie wypocząć. Posiłki mają przypominać królewskie uczty bo jak mówiłam jesteśmy głodni. A i jeszcze jedno – dodałam z czarującym uśmiechem – Wiem, że tutaj technologia nie jest zbytnio rozwinięta więc proszę aby w każdym pokoju znajdowała się balia z gorącą wodą. Czy zrozumiała Pani czego oczekuję, płacąc taką sumę?
- Oczywiście Panienko – powiedziała kobieta, ale mina jej zrzedła
- To dobrze – skinęłam głową – Teraz pojadę po moich przyjaciół. Jak wrócę kolacja ma być już gotowa.
Po tych słowach odwróciłam się i wyszłam z gospody. Dopiero na dworze zauważyłam, że chłopak wyszedł tuż za mną.
- Dziękuję – zwróciłam się do niego – Nie przyszłoby mi na myśl, że ta kobieta chce mnie oszukać, a Pan mi pomógł.
- Och, żaden Pan – chłopak machnął lekceważąco ręką - Nazywam się Chris. A ciebie jak zwą?
- Arisa – przedstawiłam się
- Ładne imię dla ładnej dziewczyny – skwitował - A Misterią się nie martw – powiedział, niespodziewanie się do mnie zbliżając - Ona oszukuje kogo tylko może i to z wielką wprawą – wyjaśnił chłopak, jednocześnie kładąc mi rękę na ramieniu – Zresztą i tak dałaś jej niezłą lekcję – uśmiechnął się z satysfakcją
- Ehhh…to prawda – przyznałam, ale nie czułam się już przy nim tak pewnie jak w gospodzie.
Był zdecydowanie za blisko. Spróbowałam się cofnąć, ale on przybliżał się do mnie coraz bardziej.
- To może dla uczczenia tego małego zwycięstwa wybierzesz się ze mną na późną kolację? – zaproponował, ale widziałam, że ma ochotę na coś więcej niż pogawędka przy kolacji.
Zaczęłam się go naprawdę bać. Było ciemno i późno, a ja byłam z nim sama w obcym miejscu. Na dodatek nie miałam jak się dalej cofać bo natrafiłam plecami na jakiś mur. I co teraz?
„Tylko spokojnie” nakazałam sobie „Nie pokazuj, że się boisz”
- Może innym razem – zasugerowałam delikatnie i starałam się wyglądać jakbym żałowała, że nie mogę z nim iść – Muszę jechać po przyjaciół inaczej na pewno nie trafią tam gdzie trzeba
- Poradzą sobie – mruknął Chris, a jego dłoń z ramienia przesunęła się na moje piersi
Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i wymierzyłam my siarczysty policzek. Kiedy zaskoczony chwycił się za twarz wyrwałam się i zaczęłam uciekać.
- Czekaj...AŁA! O ty !@# - zaklął bo kiedy złapał mnie za rękę poraziłam go prądem.
Nie odwracając się, żeby sprawdzić czy mnie goni pobiegłam do stajni. Tam od razu wskoczyłam na Azulę i pogalopowałam w stronę bramy głównej. Tam czekał już na mnie Pendragon ze śpiącym słodko chłopcem w ramionach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz