Michael Alexander

Obudziłem się słysząc jakiś szept. Po głosie dotarło do mnie, że to kobieta. Przestraszyłem się i szybko otwarłem oczy. Jak się okazało, była to ta Pani, która podróżowała wraz z panem, który mnie zabrał.
- Och wybacz. Nie chciałam cię obudzić. Przepraszam.- powiedziała okrywając Pana kołdrą, po czym zaczęła zbliżać się do mnie.
- Ale... nie bij mnie pro...- zacząłem ale mi przewała.
- Nie mam takiego zamiaru, nie martw się.
- Co zrobiłaś Panowi?- zapytałem powoli zsuwając się z łóżka aby móc jak najszybciej uciec.
- To nie ja. To... znaczy... Nie powinieneś tego wiedzieć.
- Ale...- zacząłem się trząść.
- Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Chciałam ci dać jedzenie. Czekałam aż się obudzisz.- powiedziała spokojnie podając mi tacę ze stolika, na której znajdowało się coś czego nie znałem.
Chwiejnie okrążyłem ją i uklęknąłem przy łóżku Pana. Chciałem by się obudził i zabrał Panią. Złapałem go za dłoń i wtuliłem twarz w jego pierś. Chciałem aby Pani zniknęła. Jednak zanim zdążyłem zrobić coś więcej, poczułem jak czyjaś dłoń gładzi mnie po włosach.
- Mówiłem, nie bój się. Arisa może ci tylko pomóc i tak naprawdę to da ci więcej ciepła niż ja.
- Nie. Ona jest straszna!- pisnąłem.
- Dlaczego? Dała ci przecież jedzenie.
- Ale... Ona ma takie włosy jak ta pani, która...
- Która co?- wypytywał dalej ale widziałem, że jest zmęczony.
- Która mnie oddała. Ja nie chciałem tam być. Tam było tak ciemno, tak mokro. A ona zaś przychodziła i mnie...
- Ciii. Obiecałem, że ta Pani cię nie skrzywdzi i zobaczysz, że tak będzie.
- Ale...
- Żadnych ale. A teraz idź jeść a zaś zajmiemy się skrzydłami.
- Mogę?- zdziwiłem się. Nawet jak przynoszono mi coś innego oprócz chleba to nie kazano tego ruszać.
- A dlaczego nie? Zjesz co zechcesz i już.- szepnął siadając.-Idź.
Odkleiłem się od pana i powoli ruszyłem w stronę kobiety. Trzeba przyznać, że zapachy unoszące się z tacy były naprawdę nie do opisania. Po prostu brakowało mi słów. Z resztą i tak wielu nie rozumiałem. Czujny usiadłem obok tacy i czekałem aż Pani pozwoli mi jeść. Ale ona nic nie mówiła. Jakby czekała. Odezwała się dopiero po dłuższej chwili.
- Skoro nie chcesz tego, to może powiesz na co masz ochotę? Jesteś wychudzony i było by dobrze gdybyś cokolwiek zjadł.
- Pozwól mu kochanie zjeść to.- mruknął spokojnie Pan patrząc na nas.
- Co?- zdziwiła się.
- Tak.
- Ale przecież...- wyjąkała zszokowana.- Eeee... Możesz jeść.- odparła po chwili. Najwidoczniej jeszcze nigdy nie dawała nikomu na to pozwolenia.
- Dziękuję.- szepnąłem biorąc ostrożnie chleb. Była to jedyna rzecz, którą znałem. Nawet nie zauważyłem kiedy Pan znalazł się obok mnie.
- Polecam to.- wskazał na jakieś zawijane coś.
- Miałeś leżeć.- westchnęła Pani.
- E tam. Przeżyję.
Podczas gdy oni na siebie patrzyli ja zajadałem się chlebem. Dawno go nie widziałem w tak dobrym stanie. Ładnie pokrojony w... Nie wiedziałem w co.
- Co to?- zapytałem niespodziewanie.
- Chleb.- wyjaśniła pani.
- Ale... to.- wskazałem na jedną jego część.- Takie jedno coś... Co to?
- Kromka.
- Aaa...
- Nie wiesz co to jest?- zdziwiła się.
- Teraz już wiem.- uśmiechnąłem się.
- A nie masz ochoty na coś innego?- zapytała a ja zacząłem zauważać, że Pan miał rację.
- Nie. Ja zostanę z tym. A mogę jeszcze jedną?
- Wszystko co jest na tacy jest dla ciebie.
- Nie. Ja tylko chleb wezmę. Ale dziękuję.
- Nie ma za co.- powiedziała obdarzając mnie promiennym uśmiechem.
Gdy zjadłem drugą kromkę chleba, zwinąłem się w kulkę na skraju łóżka, oczywiście na tyle na ile pozwoliły mi skrzydła.
- Ariso była byś w stanie...
- Może. Ale to potrwa kilka dni.
- Dobrze. Bardzo ci dziękuję.- odparł Pan i dał Pani buziaka.
- Ble.- pomyślałem i nagle dotarło do mnie, że powiedziałem to na głos.- Przepraszam ja nie chciałem.- wyszeptałem szybko a oni tylko się cichutko zaśmiali. Potem Pan zaczął głaskać mnie po głowie a ja zasnąłem. I nie wiedziałem nawet jak ma na imię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz