Obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Jak ja się tu znalazłam? Nie miałam pojęcia co się ze mną działo. Najpierw wilki, potem łowca. Ach, jakieś to wszystko zagmatwane.
- Jak się czujesz? - podskoczyłam zaskoczona pytaniem. Rozejrzałam się. Profesor Lansa siedziała na wysokim krześle w kącie pokoju - Ojej wystraszyłam cię, przepraszam
- Nie szkodzi - uśmiechnęłam się, po chwili zapytałam - Pani profesor jak ja się tu znalazłam? I co z zadaniem?
- Zadanie się już zakończyło. Wygrali Arlina i Ever - wyjaśniła spokojnie nauczycielka - A ciebie przyniósł tu Pendragon. Byłaś ranna i nieprzytomna. Chłopak mówił, że zostaliście zaatakowani.
- Tak, ale co z nim? - zapytałam zaniepokojona. Niewybaczyłabym sobie gdyby przezemnie coś mu się stało.
- Jest cały i zdrowy - zapewniła mnie nauczycielka - Zresztą widzę, że ty też już wróciłaś do siebie.
- Tak już wszystko dobrze
- W takim razie możesz już wrócić do swojego pokoju - kiwnęłam głową - Aha, tu masz swój plan lekcji
- W porządku. Do widzenia!
Wróciłam do swojego pokoju. Okazało sie, że nie mieszkam już sama.
- Cześć, jestem Irina. Będziemy razem w pokoju - powiedziała nieznajoma dziewczyna. Była ode mnie starsza, ale wydawała sie sympatyczna
- Miło mi cię poznać. Jestem Arisa - porozmawiałyśmy trochę po czym położyłyśmy sie spać bo było już późno.
Następnego dnia zaczęły się normalne lekcje. W większości jednak poznawaliśmy nauczycieli, a nie uczyliśmy się czegokolwiek. Dzień minął mi szybko i zanim się obejrzałam minęła połowa zajęć.Teraz mieliśmy mieć lekcje jazdy konnej, razem z ciemnymi. Zjawiłam się w stajni przed czasem i podeszłam do Azuli
- Wreszcie się trochę rozerwiesz - powiedziałam ze śmiechem, glaszcząc ją delikatnie
- Już nie mogę się doczekać - odpowiedziała mi. W tym momencie pojawiła się profesor Anderson z pozostałymi uczniami.
- Jeśli ktoś ma tu swojego konia niech go wyprowadzi na zewnątrz - poleciła nauczycielka - Reszta będzie jeździć na szkolnych wierzchowcach.
Kiedy już wszyscy byli gotowi profesor Anderson zarządziła mały pokaz umiejętności jeździeckich
- Każdy z was obejdzie ten płac dookoła, tak żebym mogła zobaczyć jak sobie radzicie.
Po kolei jeździliśmy po placu. Kiedy przyszedł czas na mnie wsiadłam na Azulę i ruszyłyśmy galopem. Po drodze zrobiłam kilka banalnych jeździeckich trików. Kiedy skończyłam nauczycielka z uznaniem kiwnęła głową
- Bardzo dobrze! Od dawna jeździsz?
- Od 10 lat - odpowiedziałam
- Ale się popisujesz - powiedział ktoś z tłumu, odwróciłam głowę. To był Pendragon - Każdy głupi tak potrafi - zakpił
- W takim razie pokaż co potrafisz - powiedziała nauczycielka
Pendragon tylko wzruszył ramionami, wsiadł na konia i pojechał. Już po kilkuset metrach wiedziałam, że coś jest nie tak. Koń chłopaka był narowisty i wampir miał problem z utrzymaniem się w siodle. Jednak dałby sobie radę gdyby nie to, że nagle zaczęło sie z nim coś dziać. Pendragon zbladł jak ściana i opadł bezwładnie w siodle. Jego koń poczuł, że już go nikt nie kontroluje i pognał w las.
- Pendragon! - krzyknęłam i poderwałam Azulę do szybkiego biegu.
Konia chłopaka dogoniłyśmy dopiero w środku lasu. Zrównałam sie z nim i zwinnie przeskoczyłam z Azuli na wierzchowca. Szarpnęłam lejce i poskromiłam niesfornego konia. Jednocześnie podtrzymywałam w siodle półprzytomnego chłopaka. W końcu koń się uspokoił. Zawróciłam i pognałam z powrotem do stajni. Na placu do jazdy wstrzymałam konia i ześlizgnęłam sie z niego. Następnie pomogłam zejść Pendragonowi. Podbiegła do nas nauczycielka
- Co z nim?- zapytała
- Nie dobrze
- Odprowadź go do skrzydła szpitalnego
- Nie, nie, ja nie chcę - mruknął niewyraźnie wampir. Nauczycielka zawachała się, ale w końcu przystała
- W porządku, w takim razie zaprowadź go do pokoju - kiwnęłam głową. Chłopak oparł sie o mnie całym ciężarem ciała tak, że prawie go niosłam i razem ruszyliśmy do szkoły. W końcu doszliśmy do pokoju chłopaka.
Podprowadziłam Pendragona do łóżka i pomogłam mu ułożyć się wygodnie. Miał dreszcze, więc okryłam go starannie kocem. Następnie położyłam mu rękę na czole, był rozpalony. Skoncentrowałam się i po chwili gorączka i dreszcze ustały. Pendragon spojrzał na mnie z wdzięcznością i prawie natychmiast zasnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz