Siedziałam na skraju łóżka Pendragona i czuwałam czy gorączka
nie powraca. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Do pokoju weszła profesor Lansa.
- Jak on się czuje? – zapytała szeptem
- Chwilowo w porządku, ale wydaje mi się, że to długo nie
potrwa – odpowiedziałam zatroskana. Nauczycielka podeszła do łózka i gestem
nakazała mi się odsunąć. Wstałam i odeszłam w kąt pokoju. Profesor Lansa
pochyliła się nad Pendragonem, a on jakby wyczuł jej wzrok. Otworzył oczy.
- Jak się czujesz? – zapytała nauczycielka
- Ujdzie. – odpowiedział. Głos mu się łamał i zamierał w
gardle. Widać było, że nie jest z nim najlepiej - Co mi jest? – zapytał
- Nie wiem co ci jest, ale coś na pewno. Czy ostatnio miałeś
styczność z jakąś trucizną czy czymś w tym rodzaju?- nie odpowiedział.
Wtrąciłam się
- Ten facet ugodził cię sztyletem. Zignorowałeś to. Może on
był zatruty?
- Ugodził? Nie wspomniałeś o tym.- teraz nauczycielka zwróciła
się do mnie.
- Tak. Trafił go w brzuch.
Po tych słowach profesor go odkryła i podniosła mu koszulkę.
- Jezu...
- Coś się stało?- zapytałam, zmartwiona
- Natychmiast zostajesz przeniesiony do skrzydła
szpitalnego. Przecież to cię zabija od środka! Jak mogłeś mi nic nie
powiedzieć! Wiesz jak trudno będzie ci pomóc?!
- Przeżyje...- mruknął wampir pod nosem.
- To się jeszcze okaże. Tego tak łatwo się nie wyleczy. –
załamała ręce nauczycielka - Nie wiem co to jest. Ale magia uśmierzy ból.
Po tych słowach profesor wyszła z pokoju. Znowu przysiadłam
na boku łózka. Byłam w podłym humorze.
- A ci co jest?- zapytał chłopak ledwo słyszalnym głosem.
- Nic. Oszczędzaj się.- skłamałam, nie chcąc go męczyć
rozmową
- Kłamiesz.... – urwał, po chwili z płuc wyrwało się
cichutkie westchnienie.
- Wiem kiedy on cię zranił.- wyjasnilam wreszcie - Zrobił to
jak mnie przerzuciłeś. Zamiast we mnie trafił w ciebie.- ciągle nie dawało mi
to spokoju
- Aj tam aj tam. Bzdury gadasz.- szepnął zwijając się z
bólu. Z opóźnieniem zorientowałam się, że chłopak znowu cierpi
- Och. Wybacz. Zaraz ci pomogę. – położyłam mu dłoń na czole
i uśmierzyłam ból. Natychmiast zasnął.
Po kilku minutach do pokoju wpadła grupka nauczycieli z profesorem
Lynxem i profesor Lansą na czele. Zabrali Pendragona do skrzydła szpitalnego.
Chciałam isć z nimi, ale profesor Lynx zaprotestował
- Nie ma mowy, żebyś teraz tam weszła
- Ale…
- Bez dyskusji – uciął nauczyciel – Wracaj do siebie, a o
Pendragona się nie martw. Jest w dobrych rękach
Musiałam usłuchać. Przez resztę dnia byłam jakby nie obecna.
Cały czas martwiłam się o Pendragona. Wreszcie wszystkie lekcje dobiegły końca.
Odniosłam książki do pokoju i pobiegłam do skrzydła szpitalnego.
Kiedy przyszłam Pendragon leżał na łóżku szpitalnym. Był
podpięty do jakichś skomplikowanych maszyn. Chyba spał. Podeszłam do niego na
palcach i usiadłam na skraju łóżka. Jak tylko to zrobiłam, chłopak otworzył
oczy.
- Arisa… Co Ty tu robisz? – zapytał ledwie słyszalnym
szeptem
- Przyszłam…. – westchnęłam – Chciałam zobaczyć jak się
czujesz
- Nie najgorzej – powiedział, nie uwierzyłam – Ok, bywało
lepiej
- Nauczyciele Cię wyleczą – zapewniłam z przekonaniem
- Nie byłabym tego taka pewna – wtrąciła profesor Lansa,
wchodząca do pokoju – Nadal nie wiemy co Ci jest. Badania niczego nie wykazało,
najwidoczniej ta trucizna jest nie wykrywalna.
- Ale musi być wykryta żeby dało się go wyleczyć –
zauważyłam przerażona nie na żarty
- No właśnie – przytaknęła nauczycielka – Żadne nasze leki i
zaklęcia nie działają, a jak już działają to na bardzo krótko. Obawiam się, że
nie możemy ci pomóc – ostatnie zdanie powiedziała do Pendragona.
- Co? Jak to nie możecie?! – uniosłam się.
- Arisa… N-nic mi nie będzie – powiedział Pendragon,
spróbował się podnieść, żeby dosięgnąć mojej dłoni. Nie udało mu się. Z jękiem
opadł z powrotem na poduszki i znowu zwinął się z bólu.
- Już dobrze – powiedziałam niemal natychmiast się
uspakając. Chwyciłam rękę chłopaka i ścisnęłam delikatnie. W tym momencie
podbiegła do nas profesor Lansa
- Musisz już iść – powiedziałam do mnie rozkazującym tonem.
Niechętnie kiwnęłam głową i chciałam puścić dłoń wampira. Jednak Pendragon mi
na to nie pozwolił
- Nie, Arisa zostań – nie wiedziałam co robić – Proszę –
dodał chłopak prawie błagalnie. Zaskoczył mnie tym
- W porządku zostanę,
ale teraz już spróbuj zasnąć – ale łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Chłopak
rzucał się po łóżku, jęcząc cicho. Nauczycielka zaaplikowała mu w końcu jakieś
lekarstwo. Niestety, nie podziałało. Nie mogłam patrzeć jak się męczył.
Położyłam mu jedną dłoń na czole, a drugą na brzuchu. Wampir, domyślił się co chcę zrobić. Znieruchomiał, nie chcąc mnie dekoncentrować. Po kilku sekundach wyraźnie poczuł się lepiej bo
odprężył się i wreszcie usnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz