Will

Zaraz... Momencik... Jaki ogień? Nic z tego nie rozumiałam. Ale gdy okazało się, że jestem w parze z Ven'em... To wtedy wszystko do mnie dotarło. I miałam ochotę zabić tego, który to wymyślił. Ale mówi się trudno.
- Will... jak się cieszę, że będziemy razem! - cieszył się Veneficus.
- Zaiste, ale teraz kilka zasad. Milczysz, słuchasz się mnie i milczysz waść, jasne?
- Czemu powiedziałaś dwa razy "milczysz"?
- Bo masz milczeć podwójnie.
- Da się?
- Stul pysk i chodź za mną!
Las nie był jednym z najcieplejszych miejsc, w których byłam, ale dało się przeżyć. Biegłam ciągle w jedną stronę. Ven ledwo nadążał.
Nagle stanęłam. Usłyszałam coś po mojej prawej. Powoli odwróciłam głowę w tamtą stronę. Zobaczyłam dobrze zakamuflowanego, śnieżnobiałego, ledwo widocznego w śniegu smok. Nie był wielki, ale chyba zakłóciliśmy mu spokój, albo wleźliśmy mu na jego teraz, bo był zły. Chyba nawet bardzo.
Ryknął donoście. Z pyska wyleciał mu dość fikuśny "ogień". Był przeźroczysty i lodowaty. Ven'a minął go o włos, a ja zdążyłam wytworzyć mocną tarczę dookoła siebie.
- Czym ty jesteś?! - ryknął smok. Chyba mnie jeszcze nie znał.
- Raczej KIM! - odparowałam, wciągając Ven'a w okole tarczy.
- Możliwe. Przedstaw się.
- Jestem Will.
- Kłamiesz! - warknął. - Nie nazywasz się tak! Mów prawdę!
- Nazywam się Weronica de Hell! - Nie chciałam, żeby Ven to usłyszał, ale nie miałam innego wyjścia. Ten smok był niebezpieczny.
- Jakiej jesteś rasy? - zainteresował się. Przysiadł jak pies niedaleko nas i słuchał.
- Jestem wampirem.
- Znowu kłamiesz - jego głos był tym razem opanowany, wolny.
- Nie. Ja naprawdę jestem wampirem. Ze specjalnymi zdolnościami.
- Will? Wszystko w porządku? - wtrącił się Ven.
- A czemu by nie? - zwróciłam się do niego.
- Bo gadasz sama ze sobą, w dodatku przy tym smoku!
- Eh... - westchnęłam. - Zgadnij, co teraz powiem.
- Zamknij się?
- Zamknij się!
- A te specjalne zdolności? Powiedz coś więcej. Chcę wiedzieć - kontynuował smok.
- No nie wiem... - zaczęłam.
- Weronica! Czy ty gadasz z tym smokiem?! - znów krzykną Ven.
Teraz dopiero to do mnie dotarło. Tylko ja słyszałam tego smoka. A Veneficus nie wiedział o co chodzi.
- Chyba to, że cię rozumiem - odparłam.
- Eh, to zwykła zdolność wszystkich Przyjaciół.
- Czego? - tym razem i ja się zainteresowałam.
- Przyjaciele to grupa osób, które są mocno związane z naszą rasą. Ty jesteś właśnie takim przyjacielem. Wyczułem to.
- Ale smoki rozumie duża ilość osób. Pół szkoły ma przecież własne, i jakoś się z nimi dogaduje. Mamy też jedną smokołaczkę!
- Ale ja jestem z nieznanej rasy smoków. I jeszcze nie znalazłem swojego Przyjaciela. A twój smoczek to nie jest nasza rasa. Jest nas niewielu, jak już mówiłem...
- Will, mieliśmy szukać jakiegoś ognia, a nie gadać do smoka, i to zupełnie bez sensu - znów przerwał wampir.
- Ven, zamkniesz się? Idź ulep sobie jakiegoś bałwana, czy coś - rzuciłam w jego stronę.
- A, idź w cholerę - burknął i wskoczył na jakieś drzewo.
- Kto to? - zapytał smok.
- No... Nie przyjaciel. Bardziej wkurzająca menda...
- Słyszałem! - dobiegło ze strony drzewa.
- Tak na pewno nie znajdziecie magicznego ognia. Musicie współpracować.
- Ta... jakbym słyszała jakiegoś nauczyciela - skomentowałam.
- Pomogę wam, ale przestaniecie na siebie psy nasyłać, jasne?
- Zaiste, dla ciebie wszystko, panie... - dałam mu dokończyć.
- Key. Nazywam się Key.
- Zaiste... Ven! Zwijamy się! - to ostatnie krzyknęłam w stronę drzewa, na którym siedział Ven.
- Skończyłaś robić z siebie idiotę? - odparł zeskakując.
- To jest Key - przedstawiłam białego smoka. - I będzie nam towarzyszył. Ale mamy się nie kłócić.
To będzie chyba najtrudniejsze w tym zadaniu. Ale mieliśmy obrońcę. I dawno nie leciałam na smoku. Ale nigdy na takim smoku, jak Key. Był mistrzem! I cały czas mówił o tym, że jaką ja bym to była dobrą Przyjaciółką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz