Kiedy się zorientowałam, że Pendragona nie ma w pokoju wstałam
z fotela i podeszłam do okna. Otworzyłam je na oścież i wyjrzałam. To co
zobaczyłam o mało nie zwaliło mnie z nóg. Ujrzałam potwora tego samego co
ostatnio walczącego z Wendigo i… wilkami! Jeden z wilków kulał nieznacznie. To
był Toboe! A ten drugi wilk to pewnie Hige. Co oni wyprawiają?! Przecież ten
potwór ich pozabija! W tym momencie jakby na potwierdzenie moich słów potwór
wymierzył Hige potężny cios. Wilk poleciał do tyłu.
- Nie! – krzyknęłam
- Arisa co jest grane? – zapytała Minden, ziewając. Chyba ją
obudziłam, ale teraz to nie było ważne
- To ten potwór – wyjaśniłam – znowu tu jest.
- Co takiego? – dziewczyna podbiegła do mnie i też wyjrzała
na zewnątrz
- Cholera! – mruknęła
- Musimy im pomóc! – powiedziałam, Minden pokiwała głową
- Ja też pójdę – wtrąciła się nagle Liranne. Nawet nie
wiedziałam kiedy się obudziła
- Nie ma mowy – powiedziałyśmy chórem ja i Minden
- Ale… - mała chciała zaprotestować, ale jej przerwałam
- Bez dyskusji! – powiedziałam stanowczo – My teraz pójdziemy
pomóc wilkom w walce, a ty zostaniesz tutaj i pobawisz się z Lullabay,
zrozumiano? – siostra kiwnęła głową.
- Pilnuj jej – mruknęła jeszcze Minden do smoczycy po czym
szybko wyszłyśmy z pokoju.
Pobiegłyśmy w miejsce w którym, jak się nam zdawało toczyła
się walka. Kiedy już tam dotarłyśmy okazało się, że jest już po wszystkim. To
niesamowite! Wilki pokonały Barlocka! Zdążyły
już nawet wrócić do swojej zwykłej postaci, a otaczał ich spory tłum wiwatujących
i pełnych podziwu uczniów.
Razem z Minden przepchnęłyśmy się przez tą hałastrę, chcąc
dotrzeć do chłopaków. Kiedy już nam się to udało zobaczyłyśmy, że chłopcy zapłacili
wysoką cenę za wygraną. Obaj byli cali we krwi, a Hige ledwo utrzymywał się na
nogach.
- Czy wyście rozum postradali?! – wydarła się na nich Minden
– Mogliście zginąć!
- Pokonaliśmy go! – powiedział z dumą Hige. Był wyczerpany
zachwiał się niebezpiecznie. Podparłam go szybko.
- Później na nich nawrzeszczysz – powiedziałam do
dziewczyny, która już otwierała usta do kolejnej reprymendy – Teraz musimy isć
do skrzydła szpitalnego. Tam was wyleczę
- Nie, żadnego szpitala – zaprotestował Hige, ale po minucie
zbladł śmiertelnie i stracił przytomność.
- Pomóż mi go zanieść, ok? – poprosiłam Toboe, kiwnął głową.
Kiedy już doszliśmy do szpitala Hige otworzył oczy. Ugryzł
Toboe, chcąc się uwolnić. Wtedy przybiegli assassyni i odsłonili ukryte ostrza.
- Spokojnie - wycharczał Hige - Musimy wracać do lasu
- Ha! Chciałbyś! - krzyknęłam zbulwersowana. Jeden z wojowników podszedł do mnie i
powiedział.
- Uważaj na to co mówisz kobieto! - i przybliżył do mnie
ostrze.
- Altair nie możemy zmarnować czasu!- warknął Hige i
wyskoczył przez okno. Wojownicy poszli za nim.
Oszołomiona nie wiedziałam co robić. Musiałam to wszystko
jakoś ułożyć sobie w głowie.
Poszłam pospacerować koło jeziora. Nie zaszłam jednak
daleko. Nagle usłyszałam nad sobą szum skrzydeł i jakiś dziwny dźwięk, ni to
ryk ni to pisk ni ptasi śpiew. Zaskoczona uniosłam głowę. Zobaczyłam stado
wielkich orlic. Dwie z nich przygotowywały się do ataku. Ataku na mnie. Ptaki
zapikowały, a ja stałam oniemiała. Nie miałam szans na ucieczkę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz