Na lekcji szermierki jakaś dziewczyna dostała wizji. Ledwo zaprowadzili ją do szpitalnika jak coś stało się Arlinie:
-Arlina! Co ci jest?! Też masz wizję?- byłem przerażony.
-Nie - wychrypiała po chwili. - Nic mi nie jest. To tylko...
-Należy ją zabrać do szpitala - przerwał jej Lynks. - To wygląda na ból serca. Musi zostać natychmiast przebadana.
-Ale mi nic nie jest! - odparła i wstała.
-To ty tak twierdzisz. Moim zadaniem jest dopilnować, by wszyscy
uczniowie byli cali i zdrowi. Proszę nie karz mi zabrać cię tam siłą.
-Tylko spróbuj! Podrzędny śmiertelnik nie będzie mi dyktował co mam
robić - byłem jeszcze bardziej przerażony kiedy, to powiedziała.
-Podrzędny śmiertelnik?- spytał nauczyciel. - A kim ty jesteś żeby tak twierdzić?
-Ja... Ja nie wiem.
Arlina uciekła do labiryntu. Chciałem pobiec za nią ale zatrzymał mnie nauczyciel.
-Ever, ty nigdzie się nie ruszasz!
-Ja muszę! Może się jej coś stać!
-Ever wróć do swojego pokoju i nie wychodź z niego, a tym bardziej nie próbuj jej szukać!
-Nie...-Nie dokończyłem bo zostałem przeteleportowany do swojego pokoju.
Chciałem wyjść ale nie mogłem otworzyć drzwi i okna. Byłem przerażony i
wściekły. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie chciałem by stało się coś
złego Arlinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz