Po tym wszystkim co się zdarzyło byłam wyczerpana. Kiedy już
odstawiliśmy chłopaków do szpitala poczułam że opuszczają mnie resztki sił.
Zachwiałam się niebezpiecznie. Pendragon niemal natychmiast do mnie doskoczył.
- Arisa, w porządku? – zapytał zatroskany
- Tak – skłamałam, nie uwierzył – Och, jestem tylko zmęczona
– wyjaśniłam szeptem.
- Zaniosę Cię do pokoju – postanowił chłopak i nie czekając
na moją reakcje, wziął mnie w ramiona.
Wtuliłam się w niego mocno. Po minucie zaczął morzyć mnie
sen. Odpłynęłam.
Obudziłam się czując, że ktoś kładzie mnie na łóżku. Otworzyłam
oczy. Nad sobą zobaczyłam twarz ukochanego.
- Ojej obudziłem cię – powiedział zakłopotany – Przepraszam,
przespij się jeszcze. Już ci nie będę przeszkadzał
- Nie przeszkadzasz – powiedziałam, uśmiechając się
delikatnie – Już nie chcę spać
- Musisz odpocząć – nalegał chłopak
- No cóż… Pod jednym warunkiem – uśmiechnęłam się chytrze
- Jakim? – zapytał zaintrygowany
- Ty położysz się ze mną – wampir nic nie powiedział tylko
spełnił moją prośbę.
Kiedy się koło mnie położył przywarłam do niego. Nasze usta
się spotkały. Całowalismy się długo i namiętnie. Kiedy w końcu się od siebie
oderwaliśmy Pendragon się zaśmiał
- Cos ci to spanie nie wyszło – powiedział rozbawiony –
Powinienem się domyślić co chcesz zrobić.
- Powinieneś – przyznałam z uśmiechem i położyłam mu głowę
na piersi.
Leżeliśmy tak przez pewien czas…
- Arisa? – zagadnął mnie niepewnie wampir
- Mhm? – mruknęłam sennie
- A nie nic – powiedział szybko chłopak. Zaintrygowało mnie
to. Ciekawość nie dała mi zasnąć
- O co chodzi? – zapytałam, nie odpowiedział – Powiedz mi –
dodałam, patrząc mu w oczy
- Czemu nie poszłaś z dziećmi? – zapytał w końcu
- Co? – nie zrozumiałam
- Czemu… - zająknął się – Czemu nie ukryłaś się w wiosce
razem z siostrą i resztą dzieciaków?
- Nie rozumiem dlaczego miałabym to zrobić – powiedziałam
zdumiona
- Tam byłabyś bezpieczna – szepnął Pendragon, widocznie
martwił się o mnie. Ale ja nie mogłam tak po prostu zostawić szkoły a przede
wszystkim jego na pastwę Ksawiera.
- Nie zamierzam was tu zostawić – powiedziałam stanowczo –
Poza tym umiem się obronić – dodałam z przekonaniem
- Ta… jasne – przytaknął Pendragon, ale widziałam, że nie był
przekonany. Po prostu nie chciał się ze mną kłócić. – A właśnie – zmienił temat
– Moonolight mówił, że pokonałaś jakiegoś demona w obozie
- No tak – przyznałam, spuszczając wzrok – Poraziłam go prądem
– wyjaśniłam
- Wow – chłopak był pod wrażeniem, zarumieniłam się – Ale
jak to zrobiłaś?
- Nie wiem – odpowiedziałam szczerze – Tak jakoś wyszło
- Niezła jesteś. Powoli zaczynam się ciebie bać – zażartował.
Już miałam mu odpowiedzieć kiedy ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę – powiedzieliśmy chórem. Do pokoju wszedł profesor
Lynks
- Ariso musisz nam pomóc… - zaczął, ale urwał zauważywszy w
jakiej pozycji jesteśmy – O, przepraszam, że przeszkadzam – powiedział
sarkastycznie.
- Nie szkodzi –
odpowiedziałam, podnosząc się z łóżka – Coś się stało profesorze?
- Hm… jakby to powiedzieć – zastanowił się nauczyciel – Hige
i Toboe znowu zwiali ze szpitala
- Co?! Jak to? – zdenerwowałam się
- To nie wszystko – powiedział Lynks – Obu ich gdzieś wcięło.
Nikt nie może ich znaleźć. Pomożecie w poszukiwaniach?
- Oczywiście – zgodziłam się
Po jakimś kwadransie byliśmy już na dole. Chłopaków szukała
już niemal cala szkoła. Profesor Lynks chciał żebyśmy sprawdzili rosarium i
sad, ale ja miałam przeczucie, że nic tam nie znajdziemy. Kierowana tym dziwnym
przekonaniem ruszyłam w stronę lasu letniego. Nie obejrzałam się nawet żeby sprawdzić
czy Pendragon za mną idzie. Wiedziałam, że jest tuż za mną.
Doszliśmy tak aż do jakiegoś dziwnego budynku. Kiedy się zbliżyliśmy
wyszła z niego jakas kobieta. Miała na sobie długą, zieloną szatę i złoty pas.
- Witajcie – powiedziała – Jestem Mistrzyni Vinara
- Dzień dobry – powiedziałam – Nazywam się Arisa, a to jest
Pendragon – przedstawiłam nas
– Po co tu przyszliście? – zapytała podejrzliwie kobieta
– Po co tu przyszliście? – zapytała podejrzliwie kobieta
– Szukamy naszych kolegów Higa i Toboe – wyjaśniałam
- Ach… - zreflektowała się Mistrzyni – Ty musisz być tą
uzdrowicielką, która ich uratowała
- Tak, to ja – przyznałam – Ale skąd pani…? – nie dokończyłam
bo drzwi budynku się otworzyły. Pokazał się w nich…
- Toboe! – krzyknęłam, odetchnęłam z ulgą. Chłopak był cały
i zdrowy – Gdzie jest Hige? – zapytałam
- On jest… eee…- Toboe urwał i spuścił wzrok
- Wykonuje pewne zadanie – powiedziała szybko Mistrzyni
Vinara – Niedługo wróci. Mam nadzieję – to ostatnie powiedziała tak cicho, że
tylko ja ją usłyszałam
- Możemy mu jakoś pomóc? – zapytałam z troską
- Nie – kobieta uśmiechnęła się delikatnie – Ty mu już i tak
bardzo pomogłaś – powiedziała do mnie, skrzywiłam się. Nie byłam przekonana –
Wracajcie już do szkoły – poleciła kobieta – Jesteście tam potrzebni
- W porządku – powiedziałam – Do widzenia
Ruszyliśmy z powrotem do szkoły. Po drodze Toboe opowiedział
nam o wszystkim. Kiedy znaleźliśmy się na dziedzińcu stało się cos dziwnego.
Bezchmurne wcześniej niebo zakryły czarne chmury. Zagrzmiał
piorun. Przed sobą, tam gdzie wcześniej był las zobaczyliśmy wielką armię
Usłyszeliśmy też znajomy głos. Głos Ksawiera.
- Zobaczcie! – zagrzmiał tak, że słyszała go chyba cała
szkoła - Oto maleńka namiastka mego wojska, nie wspominając o części, o której śnicie
w najgorszych koszmarach, której najbardziej się boicie!
Wizja się zmieniła. Teraz zobaczyliśmy jedno stworzenie...
Przerażające…!
- Oto jeden z niezliczonej liczby moich kochanych potworków –
mówił dalej demon - Zaatakuję was z każdej możliwej strony. Nawet z głębi
Ziemi. Chyba, że się poddacie, oddacie mi to, co moje i uznacie mnie za władcę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz