W trakcie czytania usłyszałem jak coś puka w szybę. Momentalnie do niej
przyskoczyłem. Ku mojemu zdziwieniu była to Arisa! Byłem nieco
zszokowany. Z resztą przyniosła ją Arlina. Ciemna uratowała jasną?
Dziwne. Zaczęliśmy dość ostrą rozmowę. Drażniła mnie ta jej wyższość. Z
resztą, za kogo ona się ma?
W końcu dzięki elfce zaczęliśmy się pozornie dogadywać.
(...)
- Sporo tego – skrzywiła się, siadając na sąsiednim łóżku – Do wieczora bym się nie wyrobiła.
- W takim razie wyjaśnij nam dokładnie czemu Ksawier chciał porwać Arisę
i po co chce zaatakować szkołę? – zapytałem już spokojniejszym głosem.
Po chwili wahania usiadłem i objąłem elfkę ramieniem.
- Ksawier chce przede wszystkim odzyskać kontrolę nad Tobą. Na początku
to był jego jedyny cel, ale kiedy dowiedział się od Boni… Wiliama, o
wizji Arisy postanowił ją też hm… wykorzystać.
- Ale skąd o tym wszystkim wiesz?
- Powiedzmy, że mam swoje źródła – uśmiechnęła się tajemniczo dziewczyna
– Zresztą, teraz to nie ważne. Musimy się przygotować. Z wizji Arisy
wynikało, że- pokazałem jej żeby na chwilę zamilkła. Arisa zasnęła i nie
chciałem jej obudzić. Położyłem ją na jednym z łóżek i otuliłem kołdrą.
Przyłożyłem na niej ręce i ogrzałem ją. Gdy poczuła ciepło zwinęła się w
kłębek jak kotek...
- Na czym skończyliśmy?- zapytałem.
- Na wojnie.
- Ale nie o to pytałem. Co wiesz o Ksawieru?
- Że to demon, wampir i wiele innych postaci w jednym. - powiedziała z wyższością.
- I to tyle?- zapytałem udając zaskoczenie.
- Nie chce mi się myśleć nad dokładniejszym opisem jego mocy.
- To źle go znasz. - urwałem szybko.
- Co? Słucham?!- krzyknęła.
- Nie krzycz bo ją obudzisz. - powiedziałem spokojnie. - Trochę mylisz to wszystko.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę kim ja w ogóle jestem? Ja ... - znowu jej przerwałem.
- Mam gdzieś jakim bogiem niby jesteś. Służysz i tak po przeciwnej
stronie i dziwi mnie to, że potrafisz przy mnie zachować ludzką postać. A
wybacz. To nie to. Ty się nie zmieniasz.
- Jesteś rąbnięty.
- Jak ty. Ale Ksawier to nie demon.
- Więc niby co?
- Hmmm... Zwą go synem szatana ale jak znam życię to nie znasz hierarchii piekła. Byłaś?
- Ha ha ha! Śmieszne! - mówiła uniesiona ale cicho.
- Ach... Widać dlaczego tyle razy cię zabili.
- Słucham? Ty mnie znasz?- zapytała rozbawiona.
- Masz gdzieś innych. Ale nie jesteś sama. I szczerze to nawet nie wiesz
po co jestem potrzebny Ksawierowi.- zmieszała się. Powinna wiedzieć, że
nie jest ciemna ale raczej jasna, powinna wiedzieć, że nie jest sama,
że są silniejsi. Nie ja ale nasi stwórcy.
- No to mnie oświeć po co temu dupkow* jesteś potrzebny.- rozsiadła się wygodniej na łóżku.
- Zajmie mi to dość dużo czasu. - powiedziałem z ironią.
- Osz ty mendo.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie.
- A więc? Co miałeś na myśli hierarchia i te inne?- chciała widzieć.
- A więc, to dość nienormalne ale prawdziwe. W piekle masz hierarchię a
Ksawier jest tuż pod najlepszym. Nie znam waszej "drogi awansu" ale ja
jestem zaraz pod Ksawierem. Mam swoje miejsce i ono na razie jest puste.
- A po co on cię potrzebuje?
- I tu jest problem. Zabrał mi coś, ale chce abym mu to dał.
- Czyli?
- Śmiej się teraz śmiej ale on twierdzi, że mnie kocha.
- Co?- zapytała zszokowana- Ale, że ty i ... on... no wiesz?
- Nie. My, jak to wyraziłaś "nie ten tego" bo ja nie mogę kochać.
- Ale on chce żebyś dał mu to uczucie i ci je zabrał? Bez sensu.
- Nie za bardzo. Musiała byś znać moją przeszłość żeby to zrozumieć.
- No to mi to wyjaśnij.
- Zawarliśmy pakt ale jak wiadomo, to coś mnie oszukało.
- Nie nadążam.
- Zrozumiesz w swoim czasie Arlino.
- Minden.
- Obojętne mi to. Niech ci będzie Minden.
- Hmmm... - zastanowiła się- Nadal mi nie powiedziałeś skąd mnie znasz. Więc?
- Więc jest późno. Wracaj do pokoju. Jutro będą nas wypytywać o historyka. Prześpij się.
- Czekam na odpowiedź.
- Przemyślisz to u siebie. Profesor Lansa nadchodzi. Nie chce was obu usprawiedliwiać.
- Więc kiedy się dowiem?
- Wyjaśnię ci to kiedy indziej.
- Obiecaj.
- Masz moje słowo. Rozrysuje ci to jeżeli będzie trzeba. Ważne abyś wiedziała, że nie jesteś sama. Czas na ciebie.
- Do zobaczenia.- powiedziała wyskakując przez okno. Zamknąłem je magicznie zaraz za nią.
Podszedłem do łóżka i poprawiłem kołdrę elfki. Przebudziła się.
- Pendragon? To ty?- zapytała ziewając.
- Ciii... Śpij. Powinnaś odpocząć.
- Zostań przy mnie. - zaskoczyła mnie.
- Ale...
- Zostań. Ufam ci. - chwyciła mnie za dłoń.
- Ale...
- Błagam.
Położyłem się obok elfki a ona przytuliła się do mnie. Po kilku
sekundach spała. W tej pozycji zastała nas profesor. Westchnęła z ulgą i
wyszła z pokoju. Machnięciem ręki rzuciłem zaklęcie na okna i drzwi
tak, żeby nikt nie mógł wejść.
Jakoś w środku nocy Arisa zaczęła kręcić się niespokojnie. Miała chyba
jakiś koszmar. Wziąłem ją w ramiona i spróbowałem delikatnie obudzić.
Nie zadziałało. Zaczęła coś bełkotać pod nosem ale były to poszczególne
litery. Po jakichś dwudziestu minutach obudziła się zlana potem i
wtuliła we mnie. Pogłaskałem ją po głowie i utuliłem do snu jak małe
dziecko. Resztę nocy spała spokojnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz