W środku
nocy ja i Toboe pobiegliśmy do lasu, to co mieliśmy zrobić przerażało mnie.
Dostaliśmy za zadanie zabić Barloka. Byłem wściekły nie mieliśmy szansy na
pokonanie go. Dwa potężne wilki ( Jesteśmy 3-krotnie więksi od zwyczajnych wilków)
przeciwko mitycznemu potworowi z Morii, który wspomagał się hordami demonów.
Wiedziałem, że jeśli nie zaciągniemy do tego kogoś to zginiemy od razu. Biegliśmy
do mojej kochanej Mistrzyni Vinary tylko ona mogła przywołać postaci z różnych
epok i wieków. Na nasze szczęście przywódca Barloka to templariusz więc nasi
sprzymierzeńcy powinni nam pomóc. Kiedy dotarliśmy do jej rezydencji od razu
nas wciągnęła do środka.
- Mam
nadzieje, że ich wybrałeś rozsądnie Hige - Powiedziała mag ( kobiety nazywa się
magami a nie magiczkami itp.) w zielonej szacie ze złotą wstęgą zawiązaną na
pasie.
- Tak. Wybrałem
trzech najlepszych. - i podałem jej kartkę z epokami.
- hmm.. XI
wiek, Renesans i Rewolucja w Ameryce, sprytne - mruknęła kobieta i wzięła się do
roboty. Powiało lodowatym wiatrem, zrobiło się ciemno aż wybuchło jasne światło
przed nami stali trzej mężczyźni.
Altair Ibn-la'Ahad.
Ezio Auditore da Firenze
Connor Kenway
Trzech najlepszych assassynów jakich ziemia miała zaszczyt
nosić stało przede mną. Altair i Ezio od razu skoczyli sobie do gardeł, Connor
odskoczył w tył i mierzył w nich łukiem.
- Ej chłopacy spokojnie! Jesteście tu żeby zabić największego
przywódce templariuszy. - Zaczęła spokojnie Vinara
- Słuchaj chcę wrócić do Masjafu i zabić Roberta de Sable.
Jeśli to zrobię nie będzie już tego przywódcy. - Wtrącił Assassyn.
- Ja mam na głowie cały Rzym i Rodriga Borgia więc... - Urwał
Ezio i usłyszeliśmy ryk Barloka.
- Co to jest?! - Warknął Connor
- To właśnie wasz przeciwnik - powiedziała Vinara i przywołała
jego podobiznę. Wojownicy się nie przejęli się iluzją tym nie było to dla nich
rzadkością. Spojrzeli na siebię i od razu się zrozumieli.
- Ale jak go znajdziemy nie biegam po drzewach - Mruknął
Altair
- Ja umiem - Wtrąci Connor.
- Dobra dosyć za 4 godziny świta ten templariusz zmierza do
szkoły pełnej cywilów - Powiedziałem - Musimy od razu ruszać. - Zabójcy kiwnęli
głową a Altair spojrzał na Toboe.
- On nie idzie będzie nas opóźniał - Zaczął
- Aaa... Czyli młodzi się nie przydadzą i są do niczego?! -
Krzyknął Connor
- Wiesz do kogo mówisz?! - Warknął Ezio.
- Spokój! Macie się uspokoić! Wilki doprowadzą was do celu -
Powiedziała mag i siłą woli wypchnęła nas na dwór. Czekały tan Dwa konie.
Ruszyliśmy przodem Altair i Ezio pognali za nami a Connor biegł nad nami. Nie
wiedziałem że bedzie tyle problemów z najlepszymi zabójcami świata. Ale posłusznie
ruszali za nami. Po 10 minutach znaleźliśmy Barloka. Demon spojrzał na nas i
zarechotał. Długo się nie pośmiał go strzała assassyna na drzewie trafiła go w
oko. Dwaj pozostali spieli konie i podcięli nogi potworowi. Ja i Toboe
wskoczyliśmy na niego i wbiliśmy zęby. Krew tryskała z jego oka i poranionych
pleców niczym fontanna. Nagle rzucił się do biegu, Toboe zdążył zeskoczyć z
pleców ale ja nadal tam siedziałem przyczepiony. Z trudem wdrapałem sie na szyję.
Ugryzłem go w tętnice ale on tylko ryknął. Wziął mnie i rzucił w ścianę szkoły,
uderzyłem plecami. Spadłem i zwymiotowałem własną krwią. Assassyni i Toboe zajęli
się Barlokiem ostateczne i śmiertelne ciecie zadał Altair wbijając swe ukryte
ostrze w bulwę pod rogiem. Jego biała szata szybko stała się czerwona i mokra.
- Czy wyście rozum postradali?! – wydarła się na nas Minden –
Mogliście zginąć!
- Pokonaliśmy go! – powiedziałem i zachwiałem się. Jakaś
dziewczyna otworzyła usta ale Arisa jej przerwała.
- Później na nich nawrzeszczysz Teraz musimy isć do skrzydła
szpitalnego. Tam was wyleczę
- Nie, żadnego szpitala – Powiedziałem i straciłem przytomność.
- Pomóż mi go zanieść, ok? - Powiedziała dziewczyna do Toboe.
Słyszałem jak zanosili mnie do szpitala i otworzyłem oczy. Ugryzłem Toboe i
zawarczałem elfka odsunęła się pośpiesznie. W tedy przybiegli assassyni i odsłonili
ukryte ostrza.
- Spokojnie - wycharczałem- Musimy wracać do lasu
- Ha! Chciałbyś! - Krzyknęła Arisa wtedy Altair podszedł do
niej i powiedział.
- Uważaj na to co mówisz kobieto! - i przybliżył do niej
ostrze.
- Altair nie możemy zmarnować czasu!- Warknąłem i wyskoczyłem
przez okno. A zabójcy zrobili swój słynny "skok wiary". Zawsze chciałem
go zobaczyć, pobiegliśmy do lasu żeby wytępić wszystkie demony z w obozie.
Kiedy tam dotarliśmy nikogo tam nie było ale usłyszeliśmy tak jednak sapanie.
Weszliśmy do namiotu i spotkaliśmy tam jego.
- Ahh... wilki i zabójcy czekałem na was. - Syknął. Toboe
rzucił sie to tego kogoś a on złapał jego głowę i zaczął ściskać. Młody wilk
skomlał a z jego oczu popłynęły łzy ze krwi. Poczułem narastający gniew we mnie
i wgryzłem się demonowi w brzuch. Assassyni od razu zareagowali i atakowali go.
Demon odrzucił nas jakąś potężną mocą i ryczał z bólu. Spojrzał na nas i wyciągnął
rękę wznieśliśmy sie w powietrzę i czuliśmy jakby milion mieczy wbijało się w
nas od razu każdy zaczął krwawić. Potwór puścił nas i wziął mnie za szyję,
ledwo oddychałem.
- Przekaż że ....... - Demon urwał a jego głowa potoczyła się
parę centymetrów ode mnie. Connor jednym płynnym ruchem swojego machołka odciął
mu głowę. Assassyn upadł głucho na ziemi. Z trudem wstałem i rozejrzałem się
wszyscy leżeli w kałużach własnej krwi. Chciałem podejść do szkoły ale znów zwróciłem
krwią usiadłem i zawyłem tak głośno jak tylko mogłem i osunąłem się na ziemię.
Było mi zimno wykrwawiałem się, powoli i boleśnie ale wiedziałem że umrę z
godnością, zamknąłem oczy i przestałem oddychać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz