Następnego dnia wstałyśmy dosyć wcześnie. Ubrałyśmy się i poszliśmy
do Pendragona. Kiedy tam dotarłyśmy okazało się, że chłopak też już nie śpi.
- Za chwilę przyjdą Michael i David - powiedział chłopak do
Arisy
- W porządku, chcesz zostać z nimi sam? – zapytała moja
siostra
- Nie, ty zostań, ale – urwał i spojrzał na mnie znacząco
- Ach… - Arisa spojrzała na niego ze zrozumieniem.
Przynajmniej ona cos rozumiała bo ja ni w ząb – Mooni? – zawołała w kierunku
gryfa – Może pokażesz Liranne szkołę? Jeśli chcesz – powiedziała teraz patrząc
na mnie
- Jasne! – krzyknęłam uradowana. Podeszłam do Moonolighta i
zwinnie wdrapałam się mu na grzbiet. Pendragon otworzył nam okno, a Mooni wziął
rozbieg i wyleciał.
- Tylko uważajcie na siebie! – krzyknęła za nami Arisa
- Jasne, jasne! – zawołał Mooni i polecieliśmy dalej.
Oblecielismy jezioro i zapikowaliśmy kilka razy bo gryf był
głodny. Potem polecieliśmy do stadniny i obejrzeliśmy przez chwilę trwającą tam
lekcję. Kiedy nam się znudziło Moonolight pokazał mi rosarium, storczykarium, a
na koniec las jesienny. Ten ostatni tak mi się spodobał, że zapragnęłam po nim
pospacerować.
- Możesz wylądować? – zapytałam gryfa
- Jasne mała – odpowiedział i zapikował.
Pół minuty później stałam już na własnych nogach. Kierowana
impulsem ruszyłam w głąb lasu.
- Liranne! Dokąd to?! – zawołał za mną Mooni. Zignorowałam
go i szłam dalej jak zahipnotyzowana. Doszłam tak do jakiejś dziwnej polany na
której środku leżały dwa dziwne przedmioty. Podeszłam bliżej i uklękłam przy
tych dziwnych przedmiotach. Okazało się, że to jakieś dziwne kości. Były
cienkie i podłużne. Zaciekawiona ostrożnie wzięłam je do rąk. Zaczęłam
delikatnie nimi pocierać o siebie.
Nagle usłyszałam dziwny syk. Uniosłam głowę i zobaczyłam….
POTWORA!!!
Zamarłam na moment przerażona. Po chwili odzyskałam władzę
nad swoim ciałem. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam z powrotem, krzycząc
przeraźliwie. Nie oglądałam się za siebie. Zatrzymałam się dopiero kiedy
znalazłam się przy Moonolighcie. Zdyszana osunęłam się na kolana.
- Co jest grane Liranne? – zapytał zaniepokojony Mooni
- Ja… To… Było… - nie mogłam wydukać nic więcej. Wybuchnęłam
płaczem. Gryf próbował mnie pocieszać, ale mu nie wyszło. W końcu dał za
wygraną. Zabrał mnie z powrotem do pokoju.
Kiedy wlecieliśmy do srodka zastaliśmy Pendragona i Arisę
przytulonych do siebie. Kiedy nas zauważyli natychmiast od siebie odskoczyli.
Siostra spojrzała na mnie zakłopotan, a kiedy zobaczyła, że płaczę, podbiegła
do mnie szybko.
- Och, Liranne! Siostrzyczko co się stało?! – zapytała,
biorąc mnie na ręce. Nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w nią mocno i nadal
płakałam – Ciii, już dobrze – próbowała mnie uspokoić. Szlochałam jeszcze przez
chwilę, w końcu jednak uspokoiłam się.
- Powiesz nam teraz co się stało? – zapytał łagodnie
Pendragon
- Zobaczyłam… zobaczyłam… - urwałam, nie umiałam tego opisać
- Co? – zapytał zniecierpliwiony Mooni
- Potwora – szepnęłam
- Co?! – zapytali chórem Mooni i Pendragon
- Jak wyglądał? – zapytała Arisa
- Nie… nie wiem jak go opisać – wydukałam, po chwili namysłu
Arisa podała mi kartkę i kredki. Nie wiem skąd je wytrzasnęła.
- Narysuj go – poprosiła, usłuchałam
Oto co mi wyszło:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz