Przebudziłam się słysząc trzask zamykanych drzwi. Otworzyłam
oczy i zobaczyłam Pendragona. Pochylał się nade mną.
- Pendragon? To ty?- zapytałam ziewając.
- Ciii... Śpij. Powinnaś odpocząć.- powiedział łagodnie.
Nagle przestraszyłam się, że odejdzie i zostanę całkiem sama. Nie wiem
dlaczego, ale przeraziło mnie to.
- Zostań przy mnie. – poprosiłam, zaskoczyłam go.
- Ale... – nie dałam mu dokończyć
- Zostań. Ufam ci. – chwyciłam go za rękę
- Ale... – znowu zaoponował
- Błagam. – szepnęłam. Nie umiałam wytłumaczyć mojego zachowania,
ale wiedziałam jedno, że nie mogę zostać sama. W każdym razie nie teraz.
Pendragon w końcu dał się przekonać i położył się obok mnie.
Przytuliłam się do niego. Po kilku sekundach znowu odpłynęłam.
***
Jednak zamiast normalnego snu pod moimi powiekami
zmaterializowała się przerażająca wizja. Zobaczyłam tą samą komnatę i Ksawiera
spacerującego po niej szybkim krokiem.
- Jak ona się wywinęła? – mruczał do siebie pod nosem – Jak ta
miernota Wiliam mógł spaprać tak proste zadanie? Przecież nawet skończona
oferma potrafiłaby porwać bezbronną i słabą elfkę! Och, co za głupcy mnie
otaczają! – zaczął krzyczeć na sałe gardło i rzucił kilkoma kulami ognia. Po
chwili jednak uspokoił się i znowu zaczął mówić – Ale ta wieszczka nie jest tak
słaba jak myślałem. A raczej ona jest słaba, ale ma dość silnych znajomych. Hm…
ale przy tym co dla niej planuję nawet Pendragon jej nie pomoże.- Ksawier,
prawdopodobnie telepatycznie, przywołał swojego sługę. Mężczyzna wszedł do sali,
kłaniając się nisko.
- Panie…?
- Jeremiaszu, każ strażnikom przyprowadzić tutaj więźniów.
- Tak, panie – sługa wycofał się szybko, a Ksawier zasiadł na
swoim krześle i czekał.
Po kilku minutach zza drzwi dobiegły czyjeś krzyki i brzęk
łańcuchów. Kilka sekund później drzwi komnaty otworzyły się. Do środka weszło
trzech strażników. Wlekli oni za sobą…. moją rodzinę! Wszyscy byli spętani
magicznymi łańcuchami. Mój ojciec był ranny, a matka i trzy siostry blade i
przerażone. Strażnicy przywlekli ich do tronu po czym odwrócili się i odeszli.
- No no no kogo my tu mamy? – powiedział Ksawier złowrogo –
Elfia rodzina, ale nie w komplecie…. Jeszcze nie w komplecie. Brakuje jednej
córki, ale już nie długo…
- Zostaw Arisę w spokoju! – krzyknął z rozpaczą mój ojciec.
- Nie nie nie, w żadnym wypadku. – powiedział wampir kręcąc
głową - Ona mi zagraża. Może pokrzyżować moje plany. – przerwał na chwilę,
wstał i podszedł do mojej najmłodszej siostry, pięcioletniej Liranne. Położył
jej rękę na ramieniu i popatrzył w oczy - Ale dzięki wam uda mi się jej w tym
przeszkodzić. Pomożecie mi prawda? -
Liranne ledwo dostrzegalnie pokręciła głową – Nie? A może jednak? – przerażona dziewczynka
znów zaprzeczyła. – Oj widzę, że muszę was jeszcze przekonać do współpracy. –
Ksawier wstał i cofnął się o kilka kroków, po czy znienacka odwrócił się w
kierunku mojego ojca i ugodził go jakimś, niezwykle silnym zaklęciem. Ojciec
jęknął i zwalił się, bez życia na ziemie.
***
- Nie! – krzyknęłam. Obudziłam się zlana potem. Chciałam
opowiedzieć o wszystkim Pendragonowi, ale nie byłam w stanie. Chłopak przytulił
mnie mocniej do siebie i ukołysał do snu. Nie było to łatwe bo byłam
roztrzęsiona. Ale w końcu się udało. Niestety nie spałam zbyt długo bo mój
spokojny sen przerwał straszny ból głowy. Zaczęłam się wiercić, ale szybko
przestałam bo nie chciałam zbudzić Pendragona. I tak nie dałam mu spać tej nocy…
Po chwili usłyszałam w głowie głos, który przyprawił mnie o dreszcz strachu.
Był to głos Ksawiera.
- Widziałaś co potrafię zrobić. Jeśli nie będziesz mi
posłuszna reszta twojej rodziny też tak skończy. – zagroził na wstępie, zamarłam
przerażona. W końcu wydusiłam
- Czego chcesz?
- Trochę grzeczniej jeśli łaska – upomniał mnie - Opuść
szkołę i przyjdź pod złotą fontannę w puszczy Verino.– rozkazał krótko – Nie
muszę chyba dodawać, że masz być sama. Jeśli tego nie zrobisz to możesz być
pewna, że już nigdy nie zobaczysz swoich sióstr. Wybór należy do Ciebie – po tych
słowach Ksawier zerwał kontakt telepatyczny.
Chciałam krzyczeć, chciałam płakać z bezsilności. Bo byłam
bezsilna. Nie mogłam nic powiedzieć ani nauczycielom ani nawet Pendragonowi.
Nie puściłby mnie samej, a ja musiałam iść do tej fontanny. Musiałam uratować
rodzinę.
Ułożyłam się wygodniej i usnęłam. Tym razem spałam
spokojnie.
Obudziłam się późnym rankiem. Usiadłam na łóżku. Prawie
natychmiast podszedł do mnie Pendragon i zaczął delikatnie głaskać mnie po
włosach. Przytuliłam się do niego.
- Powiesz mi co Ci się śniło tej nocy? – zagadnął ostrożnie.
Z przykroscią pokręciłam głową. Bardzo chciałam mu o wszystkim opowiedzieć, ale
nie mogłam.
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać – powiedziałam po czym
niechętnie wstałam – Muszę już wracać do swojego pokoju
- Co? – zaskoczyłam go
- Irina na pewno się martwi – usprawiedliwiłam swoją
decyzję. Tak naprawdę chciałam po prostu zejść chłopakowi z oczu, żeby się nie domyślił,
że cos przed nim ukrywam.
- W porządku odprowadzę cię – postanowił chłopak
- Nie, nie! – zaoponowałam gwałtownie. Wampir pytająco
uniósł brwi – Irina…. Chyba Cię nie lubi… - zaczęłam zmyślać – Nie chciałabym żebyście
się pokłócili – wyjąkałam
- No dobra. Jak chcesz – powiedział chłopak.
- To… do zobaczenia – odwróciłam się i z pospiechem wyszłam
na korytarz.
Po drodze do pokoju obmyślałam jak mam opuścić szkołę
niezauważona. Przez okno zobaczyłam niesione silnym wiatrem liście i wtedy mnie
olśniło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz