Pod wieczór, gdy już wszyscy poszli spać patrolowałam teren. To znaczy, chodziłam i sprawdzałam czy nikt na pewno nie kręci się po polu. No i się przekonałam, że było warto.
Gdy byłam już prawie przy wejściu miną mnie jakiś chłopak. Niby nic niezwykłego - pomijając fakt, że niósł zakrwawionego kolegę.
Natychmiast do nich podeszłam i spytałam się:
-Co się stało?!
Mrukną tylko coś pod nosem i próbował iść dalej.
-Zaczekaj - powiedziałam wyjmując mu z rąk drobnego chłopaka. - Arisa go najszybciej uzdrowi. - Ruszyłam w kierunku pokoju Pendragona. Tyle czasu tam Arisa spędzała, że chyba powinna się tam przeprowadzić.
-Ej! - krzykną za mną chłopak. - Kim jest Arisa? I czemu tak ci tak zależy na Toboe?
-Arisa to najlepsza uzdrowicielka w okolicy, a zależy mi na wszystkich. Co wyście robili, że on tak oberwał? - spytałam idąc jak najszybciej umiałam. Chłopak o dziwo nie musiał za mną biec. - A i jak ci na imię?
-Hige. Zaatakowaliśmy tego potwora, co na szkołę napadł, to on tak poranił Toboe.
-Dobra, ja jestem Minden. A teraz otwórz te drzwi, jesteśmy na miejscu - powiedziałam zatrzymując się przed pokojem Pendragona.
Hige szybko otworzył drzwi a ja weszłam i przeżyłam szok. Arisy nie było u Pendragona! Zresztą Pendragona też tu nie było.
-Cholera! Gdzie ich wcieło? Otwórz mi okno na oścież - zwróciłam się do chłopaka co ten pośpiesznie uczynił. - Biegnij jak najszybciej do szpitala. Tam mnie znajdziesz.
-Ale co ty chcesz zrobić?
Przywołałam skrzydła i wyleciałam przez okno. Szybko jak wiatr znalazłam się przy oknach szpitala. Zastukałam w najbliższe i po chwili otworzyła mi je sama Arisa. Wlecialam do środka i położyłam Toboe na łóżku.
-Co mu się stało?! - spytała Arisa.
-Lecz. Zaraz ci wszystko opowiem.
Arisa zajęła się chłopakiem a w tym czasie przyszedł Hige i sam jej wszytko wytłumaczył. Dyskretnie się wymknęłam do pokoju. Tam zmieniłam zakrwawioną bluzkę i znowu poszłam patrolować teren. Nie doszłam nawet do drzwi gdy znowu natknęłam się na dwóch chłopaków ( czy to mnie prześladuje?). Na dodatek jeden wyglądał jakby czołg po nim przejechał. Dopiero po chwili w jednym z nich rozpoznałam Michaela.
-Co mu się stało? - spytałam się go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz