Pendragon

Na szczęście udało się wyjaśnić całą sprawę z Maxis. Już ja jej dam...
Gdy wszystko zdawało się świetnie układać, o oczywiście ktoś nam musiał przeszkodzić. To już jest tradycja chyba jakaś. Tym razem była to polonistka. Niechętnie wstałem z łóżka i wpuściłem ją do pokoju.
- O co chodzi? – zapytałem, wpuszczając nauczycielkę
-Przyszłam po Arisę – zakomunikowała – Mistrzyni Vinara chce Cię widzieć.-Spojrzałem na Elfkę pytająco, no bo co to miało znaczyć?- Lepiej się pożegnajcie na razie. Możecie się przez dłuższy czas nie widzieć.- wycedziła wychodząc.
- Co to miało znaczyć?- zapytałem ostrożnie.
- Ja... Nie wiem.
- Zamierzasz iść?
- A mam wybór?
- Ciężko mi cokolwiek stwierdzić.- powiedziałem siadając obok niej.
- Może jednak trzeba? Hige i Toboe jej ufają. Sam to stwierdziłeś. - wypomniała mi.
-Tak. - musiałem pomyśleć. Po dłuższej chwili elfka wiedziała jednak, że decyzja zapadła bez jej wiedzy.
- No to idę. - szepnęła. - A ty załatw sprawę z ...
- Załatwię. Pospiesz się.
- Dlaczego?
- Bo będę tęsknić.

Odprowadziłem Arisę w odpowiednie miejsce. Sam nie chciałem się w nic mieszać, więc rozstaliśmy się pod drzwiami.
- Uważaj na siebie. - poprosiłem ją.
- Ty też. A... czy mógł byś...
- Tak?
- Zajmiesz się moją klaczą do mojego powrotu?
- Yyy... - zszokowała mnie tym. Ja i konie to złe połączenie ale ja i jednorożec to już na pewno nie jest za ciekawa opcja. Jednak mimo to postanowiłem spróbować. - Zobaczę co się da zrobić.
- Świetnie. Zobaczysz, wrócę szybko. - powiedziała i rozczochrała mi włosy.
- Super... Może do twojego powrotu znajdę grzebień.
- Teraz wyglądasz naprawdę... ciekawie. Pa...- szepnęła, pocałowała mnie przelotnie i weszła do sali.

Wróciłem do pokoju. Musiałem posegregować myśli. Zawsze starałem się o wszystkim zapomnieć... a teraz, nagle mi się odmieniło. Musiałem sobie wszystko dokładnie przypomnieć. Ale jak? Przecież, wszystko co się działo gdy byłem człowiekiem... Przecież ja miałem tylko trzy lata jak on mnie zabrał. I od kiedy znam się z Maxis? To wszystko jest takie zagmatwane. Jak za mgłą...
I jeszcze ta jej wizyta. Idealnie teraz mu się znudziła. Przecież ona była zawsze idealnym szpiegiem. Nigdy nie zawodziła. Wtedy mnie olśniło.
Jak na zawołanie ktoś zapukał do drzwi.
- Pendragon? Jesteś?- zjawiła się jak na zawołanie.
- Tak. Wejdź. - Maxis weszła niepewnie, sprawdzając czy jestem sam.
- Jakoś blado wyglądasz.
- Po co przyszłaś?- zapytałem głosem wypranym z uczuć.
- No... Stęskniłam się za tobą. Chciałam pogadać.
- Dobrze. Zamknij drzwi i usiądź. - poleciłem a elfka wykonała moje sugestie bez żadnego oporu. - O czym chcesz pogadać?
- Bardzo się za tobą stęskniłam...- gdy ona się rozkręcała, ja rzuciłem te same zaklęcia na pokój. Teraz mogłem zacząć zabawę. - Wtedy na korytarzu.... Zaskoczyłam cię.
- I to bardzo. - podpuściłem ją.
- Mam nadzieję, że pozytywnie.
- Bo ja wiem... - udałem zamyślonego.
- Mogę to powtórzyć. - powiedziała z uśmieszkiem na ustach.- Jeżeli chcesz.
- Hmm... Musiał bym pomyśleć. W końcu dość długo się nie widzieliśmy. Mogłaś się zmienić.
- Oj tam. Przymknij na to oko.
- Mógł bym, gdyby nie jeden argument.
- Słucham?- zaskoczyłem ją.
- Tak. Jeden argument nie daje mi spokoju. A właściwie to chyba dwa... nie! Trzy.
- Ale...- chwyciłem ją za gardło.
- Po pierwsze: Nie podobasz mi się pod względem fizycznym. Po drugie: Masz zbyt podły charakter. I po trzecie: Służysz Ksawierowi.- szepnąłem jej do ucha i rzuciłem o ścianę. Uderzenie nie było jednak zbyt mocne.
- Skąd wiesz?!
- Znam cię.
- Ty... Ty nie wiesz co on mi robił jak go wykiwałeś... Ty nie masz serca...
- Na pewno nie znałem tych uczuć jak tam byłem.
- Teraz też?
- Teraz już je znam. Gdybym nie znał, to bym cię tu rozszarpał bez skrupułów.
- To by było lepsze niż powrót do niego. Błagam... Zrób to!- krzyknęła a z jej oka pociekła łza.
- Czyli nawet nie zaprzeczysz, że jesteś szpiegiem?
- Rozgryzłeś mnie o wiele za szybko niż powinneś a teraz rób swoje.
- Chciało by się.
- Że co?
- To co słyszysz. Daję ci wybór.
- Jaki?
- Możesz przejść na tą stronę.
- I co z tego będę mieć? - zapytała załamana.
- Na pewno wolną wolę. Nie będziesz musiała już mu służyć.
- Ale on tu wróci! Dobrze o tym wiesz!
- Wiem. Ale tutaj mam o co walczyć. Więc jak?
- Yyy... Ja... Nikt mi nigdy nie pozwolił wybierać...
- Dlatego nie zmarnuj tej szansy.- powiedziałem siadając na sąsiednim łóżku. - Masz trochę czasu.
Dziewczyna siedziała zmieszana. Na prawdę miała po raz pierwszy w życiu możliwość wyboru. Po raz pierwszy mogła sama zdecydować o swoim losie a nie, tak jak zawsze czekać na decyzję z "góry". Widać było, że nie mogła się zdecydować.
-Więc jak? Zapisałaś się do tej szkoły? - przeszkodziłem jej w myśleniu.
- Yyy... Co? A tak... Myślałam o tym ale nie jestem pewna.
- A co masz do stracenia?
- Nic...- odpowiedziała po dłuższej chwili. - Nie mam nic.
- No i się mylisz. Masz przecież życie. Musisz ja jakoś przeżyć. Sama musisz zdecydować jak. Idź to przemyśleć.

Dziewczyna posłusznie wstała a ja odblokowałem wyjście. Nie obejrzała się.W końcu do niej dotarło. . .




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz