Arisa

Wspólna akcja nam nie wyszła. Nie udało nam się nawet trochę osłabić Ksawiera. W pewnym momencie demon zniknął w czerwonej mgle.
-No bez jaj!- Minden się wściekła
-Gdzie Hige i Toboe?- zapytał Pendragon, lekceważąc jej wybuch.
-Nie wiem. Gdzieś indziej szli. O! Tam masz jednego – dziewczyna wskazała na postać wychodzącą z lasu. Faktycznie to był Toboe.
-Znaleźliśmy tego palant*. Choć szybko bo stracisz okazję – powiedział chłopak
-No dobra. Prowadź
Toboe zmienił się w wilka i popędził w las. Pendragon powiedział mi mentalnie żebym się nie martwiła. Niby jak miałabym to zrobić? Przecież szedł się zmierzyć z najpotężniejszym demonem! Udawałam jednak, że wszystko jest dobrze i wróciłam do szkoły z resztą uczniów.
Walka trwała tam nadal, a my się w nią włączyliśmy. Po jakimś czasie zaczęło się dziać cos dziwnego. Demony przestawały walczyć i wycofywały się z powrotem do lasu. Po kilku minutach na dziedzińcu nie było już ani jednego. Podejrzewałam, że to oznacza upadek i śmierć Ksawiera, ale nie chciałam się cieszyć przed czasem. Wolałam poczekać na powrót Pendragona…
Kiedy większość uczniów wróciła do szkoły, część odbudowywać zniszczenia, a część do skrzydła szpitalnego zobaczyłam wyłaniającego się z lasu ukochanego. Szedł chwiejnie i był cały we krwi. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
-Całe szczęście... jesteś cała.- szepnął, wtulając się we mnie
-A ty cały od krwi! Gdzieś ty był! To co tu się....
-Już dobrze – przerwał mi - Choć zaniesiemy miecz profesor Lansie.
Zrobiliśmy to, a kiedy wróciliśmy do pokoju chłopak zapytał
-Co teraz?
- Muszę iść do skrzydła szpitalnego – odpowiedziałam – Ale zanim zajmę się innymi rannymi uczniami muszę cię doprowadzić do porządku – uśmiechnęłam się
- Ok. To ja się najpierw pójdę umyć – wziął czyste ubrania i poszedł do łazienki.
Wyszedł z niej po kilku minutach i usiadł na łóżku.
- Teraz jestem do twojej dyspozycji – powiedział z zawadiackim uśmiechem.
W parę minut wyleczyłam mu wszystkie obrażenia. W gruncie rzeczy nie było tego dużo, ale jednak…
Kiedy skończyłam chłopak wstał i z westchnieniem podszedł do okna. Widziałam, że cos go gryzło. Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.
- Co się dzieje? – szepnęłam
- Nic – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy
- Przecież widzę, że czymś się martwisz
- To nie ważne…. W każdym razie nie teraz – odpowiedział z wahaniem – Na razie musimy odbudować szkołę, wyleczyć rannych, tak żeby wszystko wróciło do normy.
- Masz racje – przyznałam – Pójdziesz ze mną do skrzydła szpitalnego?
- Nie – pokręcił głową - Muszę pomóc odbudować szkołę – wyjaśnił – No i trzeba odprawić orlice skoro już nie są potrzebne.
- W porządku – przytaknęłam.
Pendragon pocałował mnie czule. Razem wyszliśmy z pokoju, ale żadne z nas nie doszło tam gdzie zamierzało bo przyszedł Toboe i powiedział, że Minden wyjeżdża. Zdumieni popędziliśmy na dziedziniec, chcąc się z nią pożegnać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz