Pendragon

-Panie... Znaczy, młody wstawaj. Śniadanie.
-Yhm...- mruknąłem wtulając się w poduszkę. Nie miałem ochoty wstawać.
-Im szybciej zaczniesz tym szybciej skończysz.
-Ta...- ziewnąłem.
-Masz trzy minuty, żeby się nie spóźnić.
-Na co?!- zapytałem zszokowany wyskakując z łóżka.
-Na śniadanie.- odparł wychodząc ze śmiechem.
-Matko z tobą...- mruknąłem i padłem z powrotem na łóżko. Ciągle mi brakowało tej jednej osoby...

Zbiegłem rozczochrany i nie do końca ogarnięty już po śniadaniu. Ale to nic, bo nie byłem głodny. Z zapachów unoszących się po korytarzu mogłem wywnioskować, że zaserwowano... naleśniki i świeżą krew. Ciekawe połączenie. Jak dla mnie. Zanim zdążyłem otworzyć drzwi usłyszałem głos za mną:
-Zaspałeś. Mówiłem.
-Nie mam zamiaru wstawać o czwartej rano.
-A powinieneś. Teraz musisz... Jak ty wyglądasz!- krzyknął gdy się odwróciłem do niego twarzą w twarz.
-No co?
-Popraw koszulę...
-E tam.
-Racja. Nie ma czasu.
-Bo?
-Chodź za mną.- odparł ruszając jednym z korytarzy.
-Lucas, gdzie ty mnie prowadzisz?
-Muszę nas ubrać zanim pójdziemy na
-Że co?!- nie pozwoliłem mu skończyć.
-W koszuli pójdziesz na polowanie?! Raczej nie.
-Yyy...-zdziwiłem się.
-Przepraszam Panie. Nie chcę, żeby coś ci się stało.- ciągnął rozmowę gdy szliśmy.
-Wow...
-Nie dziw się tak. Umiesz się sam obronić ale miłość ci w głowie. Wolę nie ryzykować.-zaśmiał się- Poza tym, obiecałem twojemu ojcu zanim... No wiesz. Ach... Pamiętam jak Ksawier przyniósł cię pierwszy raz... Słodki byłeś. Nawet.
-Ta... Byłeś jedynym wampirem, który mógł wejść do naszego domu, podczas wojny. Jedyny zaufany.
-Byłem jedynym wampirem, który był na tej wojnie.
-Właśnie. Dlaczego brałeś w niej udział?
- Miałem pewne sprawy do załatwienia z kimś w szeregach wroga.
-Jak to ty. A no właśnie. Czy ty...
-Nie, nie mam. Tak jak jeden z twoich poległych wrogów.
-Aj. Musiało boleć.
-Tylko na początku. Jesteśmy.- powiedział otwierając duże drzwi.
Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, zamknął je i wycedził
-Widzę cię w samych majtkach czekającego na resztę.
-Chciało by się.- prychnąłem z uśmiechem.
Usiadłem na fotelu i czekałem aż Lucas wyszuka w szafach odpowiedni strój. A szafy wcale nie były takie małe...
Według mnie koszula i jeansy to wszystko czego potrzeba. Do tego czarny płaszcz, odpowiednie buty i gotowe. Po co z resztą tyle tego? Zmieścił bym tm łóżko i byłaby nowa sypialnia. A może rzeczywiście to zmienić? Ciekawa opcja...
-Mam! Łap!- krzyknął gdy ubrania już leciały w powietrzu. Szybko je złapałem i zacząłem się przebierać.- Ujdą?
-Świetne są!
-To teraz coś dla mnie...- mruknął wychodząc z szafy- To?- zapytał trzymając jakieś dwa komplety ubrań. W jednych dominowała czerń a w drugich czerwień. - Czy ten?
-To żeś teraz dał.- zacząłem się śmiać.
-No co? To daj mi swoją koszulę i zobaczysz że będzie
-Pasował czarny.- przerwałem mu.
-Dawaj koszulę.
Po chwili mój towarzysz był już ubrany.

http://images5.fanpop.com/image/photos/30300000/Anime-anime-super-fan-30306458-214-350.jpg?1359299014938
-Jeszcze reszta tych pierdołów i idziemy.
-Pierdołów?
-Konie bierzemy. Wraz z dziesiątką najlepszych demonów będziesz polował przecież.
-No to mamy problem.
-Bo?
-Konie mnie nie cierpią.
-Ha ha ha!- wybuchnął.-Dobre... Po prostu dobre...
-To nie jest żart.
-Wiem. Ale dam ci takiego konia, że będzie cię słuchał.

Udaliśmy się do stajni. Ku memu zaskoczeniu koni było pełno!
-Zadbałem o to.- uśmiechnął się Lucas wyprzedzając moje pytanie. Ostatni czarny ogier jest twój.
-Ogier. Czarny.- spojrzałem na niego znacząco.
-Ja cię kiedyś normalnie ukatrupię.
-Powieś mnie. Wtedy będę mógł wrócić.- rozpromienił się.
Był o wiele ale to o wiele lat starszy, jednak zachowywał się jak dla mnie normalnie. Nie wywyższał się. Było po prostu... normalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz