Kiedy byliśmy już sami w pokoju mała oznajmiła zadowolona:
-Ariso, Pendragon dał mi jajko i będę mieć pupila!- krzyknęła z entuzjazmem- Będę więc miała na czym ćwiczyć moc! -To fakt, ale i tak ktoś oberwie za to jajko.- spojrzała na mnie z ukosa. -Wiem wiem. Całą winę biorę na siebie.- powiedziałem.- Nie martw się. -A jak to "coś", jak się wyraziłeś, zrobi jej krzywdę? -Nie zrobi. Po pierwsze to ona ogrzewała jajo więc on ją i tak rozpozna a po drugie widziałem co Liranne potrafi zrobić. Poza tym początkowo będę ją ubezpieczał. -Ach...- westchnęła patrząc na siostrę podchodzącą do nas z jajkiem.- To jest to? -Tak. ładne co nie?- mała nadal była uradowana.- To ja je będę grzać a ty...- spojrzała na mnie. -A ja zrobię to co obiecałem. -Dziękuję. -Czyli jeszcze mieliście sekret? -Nie. Powiedziałem tylko, że burę za jajko ja wezmę. -Nie musiałeś obiecać. -Wiem. I tak bym dostał.- uśmiechnąłem się. -Ta... Powinieneś dostać niemały wycisk ale...- nie dokończyła bo pocałowałem ją.- Bo ty swoje!- oburzyła się, odpowiedziałem szerokim uśmiechem. -No normalny to ja nie jestem. Będziesz się musiała przyzwyczaić. -Już ja ci dam przyzwyczaić.- powiedziała i strzeliła mi jakimś materiałem, którego wcześniej nie zauważyłem.- To nic, że to tylko ręcznik. Ale i tak oberwiesz. Jak nie dziś to jutro. -Kiedy chcesz!- walnąłem uradowany i wziąłem ją na ręce, po czym zakręciłem piruet. -Postaw mnie! -Oczywiście madame.- mruknąłem jej do ucha. -Patrz!- krzyknęła nieoczekiwanie Liranne. Automatycznie otwarłem okno.- A jak ucieknie? -Nie ucieknie. Nie martw się. Spytaj go czy zostanie. -Że jak? -No normalnie.- odparłem. -Pendragon ja ci dam...- zagroziła Arisa po czym usiadła na przeciwnym łóżku. Skorupa jajka rozpadła się szybko w pył. Był to dobry znak. Wiedziałem, że Arisa nie jest przekonana ale radość Liranne była tego warta. Gdy pył opadł na jego miejscu była kupka ciasno splecionych piór. -To chyba nie jest smok. - zaniepokoiła się mała. -No nie. Listo ptak też nie. -To co to? -Feniks złotopióry. -Że co? -Najładniejsza odmiana tego ptaka. -Aaa... Dlatego taki ładny jest. -No to teraz go bierz. -Hę? -No czeka na ciebie. Wywal go przez okno. -Co?! Nie!! Dlaczego?! -Bo nie będzie umiał latać. Dalej.- delikatnie podprowadziłem ją bliżej- Nie bój się. -Nie będę rzucać żywym stworzeniem!- feniks zaczął rozplątywać powoli skrzydła, jednocześnie zwiększając swój wzrost.- Wow... -No łap go z poduszką i za okno. Dalej.- zdopingowałem ją. -Ale... -No już! Zanim się rozłoży bo tu może nieźle się poobijać.- wyjaśniłem. Mała z dziwnym grymasem błyskawicznie wyrzuciła ptaka przez okno. -Połamałam pisklę...- zasmuciła się odwracając od okna. -No to się teraz odwróć.- powiedziałem z uśmiechem. Feniks po pierwszym "locie" unosił się tuż nad oknem patrząc wyczekująco. -A nie mówiłem? Mała skakała z radości. Nie. To było mało powiedziane... |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz