Ksawier

- Nie, to niemożliwe. Ona musi kłamać. Przecież Pendragon nie może kochać i nikt nie może pokochać jego. Osobiście o to zadbałem… Ona musi kłamać.- cały czas powtarzałem to sobie. To było przecież niemożliwe.
- Wiesz że nie kłamię – przerwała mi – Nie oszukuj się
- Milcz!!! – ryknąłem na nią. Podszedłem do niej, chcąc ją rozszarpać. – Ty…. Popsułaś mój plan… - syknąłem – Teraz mi za to zapłacisz!
- No dalej.- szepnęła elfka- Ale wiesz i tak jak to się skończy. Będziesz żałować. - mówiła przekonana. Chwyciłem ją ręką za gardło i cisnąłem w przeciwnym kierunku. Byłem wściekły i rozkojarzony.
- Jak mogłaś!- warknąłem- On jest mój! I nigdy mi go nie odbierzesz!
- Mów co chcesz...- szepnęła odpływając- Wolnej woli mu nie zabierzesz.
- Ty!- skoczyłem ku niej, już prawie zatopiłem zęby w jej szyi gdy mnie olśniło. Dobudziłem ją- Och... - zacząłem ją głaskać po policzku. Gdybym ją bardziej uszkodził Pendragon by zniknął i już mógł bym go nie odnaleźć. Potrafił to zrobić.
- Zostaw mnie. -szepnęła.
- Uspokój się. Nie chcesz bym go skrzywdził przecież, prawda?- zapytałem odwracając się.
- Co?
- Tak... Mój skarb ma wadę. - podszedłem do gigantycznego lustra- Jest po prostu sentymentalny.
Zaklęciem sprawiłem, że zobaczyliśmy w lustrze Pendragona. Szedł jak zawsze w tych rozwichrzonych włosach i płaszczu...
- Co ty...- nie dałem jej skończyć.
- Idzie po ciebie. Mój skarb...- rozmarzyłem się na moment- Co ci się w nim spodobało? - zapytałem spokojnym głosem.
- Jesteś chory! - wrzasnęła elfka. Najwyraźniej doszła do siebie. - Czy ty chociaż... - przerwałem jej.
- Szacunku mała. Nie wiesz jak ja potrafię z nim pogrywać. Zobaczysz gdzie jest jego miejsce. I zobaczysz, że mu na tobie nie zależy. - powiedziałem z uśmiechem jednocześnie zamykając wizję na lustrze- To jest moje kochanie i nikt mi go nie odbierze!
- Sam go sobie zabrałeś idio...- nie dałem jej skończyć.
- Szacunek mała. Za każdy twój wybryk on będzie cierpiał.
- Nie jesteś w stanie mu czegokolwiek zrobić!
- Ty chyba nie wiesz z kim mówisz.- podszedłem do lustra. Znów pokazałem go sobie. Zacząłem wypowiadać zaklęcie, które miało zmylić mojego wampirka. Nie udało się. Chłopak był sprytniejszy.- No popatrz. Uczy się na błędach.- w tym momencie przywołałem potwora, którego nasłałem na szkołę- Zobacz. Twój obiekt westchnień już jest mój. - teraz powiedziałem do potwora- Przypilnuj jej a ja mój skarb nauczę dyscypliny.
- Zostaw go!
- Co?! Na rozum ci padło? Miał tu przyjść za tobą. I idzie. Mam się zamiar z nim rozprawić. Tak się za nim stęskniłem... - znów się na chwilę rozmarzyłem. - Dobra. Dam ci wybór.
- Co? Jaki wybór?- zapytała zszokowana.
- Zwabisz go tutaj i mi go oddasz, a do tego nie powiesz nikomu o żadnej wizji. Ja w zamian oddam ci twoją rodzinę. A raczej to co z niej zostało. I puszczę was wolno.
- A jak się nie zgodzę?
- To popatrzysz jak tracisz bliskich. No i popatrzysz na Pendragona. Znaczy jak go będę dyscyplinować. Jak go kocham. Co ty na to?- milczała- A no tak. I zaś zginiesz w męczarniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz