Pendragon

Byłem zmieszany obrotem sprawy. Toboe co prawda wyjaśnił nam wszystko ale i tak już byłem skołowany. Ciężko będzie mi to ogarnąć. Na dodatek Ksawier upomniał się o swoje. 
- Co to było?!- zapytał oszołomiony. 
- Ja... - jęknęła Arisa. - Nie wiem. 
- Wracajmy. Musisz się jeszcze wylegitymować nauczycielom, musimy wymyślić bajkę gdzie cię znaleźliśmy i gdzie jest Hige.- musiałem im przypomnieć. 
- Co? Powiemy prawdę. - zaskoczyła mnie elfka. 
- Nie pomożemy mu tak. Powinniśmy go kryć. Sama widziałaś. 
- Co?! 
- Nic mu nie będzie. Z tego co mówi Toboe ma... porządnego towarzysza. I jeszcze trzeba się dowiedzieć co to było za "coś".
- Ach... - westchnęła. Objąłem ją ramieniem. - Toboe ma głowę do knucia razem z Hige planów ucieczek a ty masz głowę do... nietypowych historii. Wymyślcie coś. - wymieniłem z chłopakiem spojrzenia. 
- To jak... Masz jakiś pomysł?- zapytałem go niepewnie. 
- Yyy... Ciężko będzie.
- Racja.- wtrąciła się elfka i pacnęła ręką wilka po głowie
- Za co?- oburzył się.
- Za te notoryczne ucieczki. Burę dostaniecie jak was obydwu dorwę. - zagroziła mu. 
- Ale... 
- Chcesz dostać za dwojga? 
- Nie. 
- Ha ha!- wybuchnąłem śmiechem. Nie mogłem już wytrzymać. Chłopak poszedł w moje ślady.- Coś ci nie wyszło.- powiedziałem z uśmiechem ledwo panując nad śmiechem. 
- Pięknie...- oburzyła się elfka, jednak gdy na nas spojrzała zaczęła śmiać się z nami.- Upiekło ci się.- powiedziała do chłopaka- A z tobą policzę się w pokoju. Uważaj więc.- ostrzegła mnie. 
- Oczywiście pani generał. - walnąłem żartobliwie. 
- Jezu... Czego wyście się najedli?
- Tak działa ta breja ze stołówki.- parsknął chłopak. Znowu zaczęliśmy się śmiać. 
- Z wami... 
- No co! Ona mi się na talerzu ruszała. 
- Matko... - powiedziała ścierając łzę z oka- Opanujcie się. 
- Racja. Mieliśmy coś wymyślić. - przypomniałem. 
- Ta... - zapadła dłuższa cisza. 
- To może... Zróbmy tak. Pobiegłeś z nim do lasu ale się rozdzieliliście. 
- No zgoda. Ale... Po co mieli byśmy się rozdzielić? I po co mieli byśmy iść do lasu? 
- Hmm... a może... nie... eee... - nie mogłem na nic więcej wpaść. 
- "Coś ci nie idzie"- zacytowała mnie elfka. Uśmiechnąłem się szeroko. 
- Dam radę. Znaczy damy. 
- Jasne. - zadrwiła. Wtedy Toboe zaburczało w brzuchu.
- Oj już ty wiesz po co szliście do lasu.- walnąłem. 
- Heh. To muszę się najeść. Zaczekajcie chwilkę. - chłopak pobiegł w kierunku krzaków i zniknął w nich. 
- A ten co? 
- Wcielamy projekt w życie. - oznajmiłem z triumfem. 
- Jesteście nienormalni.- powiedziała siadając pod drzewem. - A dalej co? 
- Hmm... Poszli do lasu się najeść, bo walka ich wiele kosztowała a jedzenie szkolne... No powiedzmy, że pozostawia wiele do życzenia. 
- A zaś? - zaintrygowałem ją. 
- Rozdzielili się i... 
- I? 
- Toboe nie mógł znaleźć Hige. Zamiast na niego wpadnie na nas. 
-Aha. Dość... pobieżny ten plan. 
- Reszta to jego działka. - powiedziałem siadając obok niej. - Zostawiam mu pole do manewru. 
- Heh.- szepnęła zamyślając się.
- Co ci jest? Dobrze się czujesz? 
- Tak.- powiedziała ale ja i tak wiedziałem swoje. 
- Gadaj sobie gadaj ja swoje wiem. 
- Jestem nadal zmęczona.- usprawiedliwiła się.
- Mówiłem śpij a nie... - urwałem. 
- Nie lubisz jak... no wiesz?- spojrzałem na nią dziwnie. 
- Jesteś dzisiaj przemęczona. 
- Chciał byś. I tak ci się oberwie w pokoju. Zobaczysz.- zagroziła. 
- Dobrze.- zgodziłem się- Ale teraz się prześpij. 
Elfka położyła głowę na moim ramieniu. Po chwili zasnęła. Nudziło mi się więc zacząłem bawić się ogniem. Przeplatałem niebieski płomień pomiędzy każdym palcem w tą i z powrotem. Gdy w końcu chłopak przyszedł zgasiłem płomień i powiedziałem to co wymyśliłem. Zgodził się. Resztę miał sam wymyślić. Wziąłem elfkę na ręce i poszliśmy do szkoły. Tuż przed wyjściem z lasu delikatnie obudziłem ją, postawiłem na ziemi i kazałem iść do pokoju. Usłuchała bez protestów. Ja poszedłem odstawić Toboe do nauczycieli. Kupili zmyśloną historię i po chwili byłem wolny. Chłopaka jednak czekało "przesłuchanie". Gdy wyszedłem z sali puściłem mu mentalnie myśl "Trzymaj się" i wróciłem do pokoju. Arisa już na mnie czekała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz