Arisa

Kiedy już byłam pewna, że z Lucasem wszystko w porządku zajęłam się moją małą siostrą. Starałam się ją uspokoić, ale nie było to łatwe bo kiedy tylko mała na moment przestawała płakać z podziemia dochodziły okropne dźwięki i zaczynała od nowa.
- Ciii… już dobrze… jesteś bezpieczna… - szeptałam, przytulając Liranne i głaszcząc ją po głowie.
Byłam tak zajęta siostrą, że nie zwróciłam uwagi na to jak Pendragon wszedł do pokoju. Zauważyłam go dopiero kiedy podszedł i objął mnie, mówiąc
-Dziękuję. Co ja bym bez ciebie zrobił...
-E tam...
-Zabierz Liranne do swojej sypialni, a ja się resztą zajmę – poprosił - I o nic się nie martw
-Nie wiem czy powinnam zostawiać... – zaczęłam, niepewnie patrząc na Lucasa
-Nie martw się – przerwał mi - Zadbam o to. Zajmij się siostrą. Ja to ogarnę.
-Jesteś zmęczony – zauważyłam zatroskana
-To nic. Nalegam
-Ach... Niech będzie - zgodziłam się i wyszłam z pokoju, niosąc przytuloną do mnie siostrzyczkę.
Na korytarzu wszyscy nam się przyglądali. Nie byłam pewna, ale chyba widziałam w oczach mijanych osób podziw i…. strach?
Nie zastanawiałam się nad tym zbyt długo bo dźwięki z podziemi były tu jeszcze lepiej słyszalne i Liranne była bliska histerii. Szybko zabrałam ją do pokoju i położyłam się z nią na łóżku. Mała płakała jeszcze długo popłakiwała przytulona do mnie.
W między czasie do pokoju wrócił Pendragon. Widziałam, że jest bardzo zmęczony. Chłopak położył się z drugiej strony Liranne i przytulił ją. Nie zdążył jednak nic więcej zrobić bo natychmiast zasnął. Mała czując nas z obu stron chyba wreszcie uwierzyła, że jest bezpieczna bo zaczęła się z wolna uspokajać. W końcu również zasnęła wyczerpana przeżyciami dzisiejszego dnia.
Tylko ja nie mogłam zasnąć i w sumie trudno się dziwić skoro przespałam cały dzień. Przez kilka godzin patrzyłam na moją małą siostrzyczkę i ukochanego wampira. Oboje byli mi najbliżsi i czułam, że zrobiłabym wszystko żeby byli szczęśliwi. Rozmyślałam tak aż wreszcie nad ranem zmorzył mnie sen.
Obudziło mnie pukanie… w okno? Wstałam zaskoczona i zobaczyłam Mooniego, który cały czas stukał dziobem o szybę. Szybko otworzyłam okno.
- Ciszej bo obudzisz Liranne i Pendragona – upomniałam go szeptem kiedy już był w pokoju
- Przepraszam, ale musiałem sprawdzić co z wami – usprawiedliwił się – Dopiero chwilę temu dowiedziałem się co się stało i…
- Już wszystko dobrze – przerwałam – Ale Pendragon jest wykończony, a Liranne uspokajałam przez kilka godzin bo była przerażona tym co się stało. – Mooni ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Ale jak ona się dostała do Podziemi? – zapytał
- Nie mam pojęcia – przyznałam
Moonolight zamyślił się i już miał coś powiedzieć kiedy z łóżka dobiegł nas szept Liranne
- Ścigałam ptaka i nie patrzyłam dokąd biegnę – powiedziała mała, a po jej policzkach popłynęły łzy – Kiedy się zorientowałam gdzie jestem i zobaczyłam tego stwora chciałam uciec, ale było za późno – relacjonowała dalej – Potwór mnie zauważył i zaatakował, a wtedy pojawił się Lucas… - urwała i rozpłakała się na dobre
Przytuliłam ją i zaczęłam uspokajać. Dzięki pomocy Moonolighta poszło mi znacznie lepiej niż w nocy. Liranne uspokoiła się całkowicie i gryf zabrał ją na śniadanie.
Ja zaś zostałam w pokoju z ukochanym. Położyłam się obok niego i przytuliłam czule. Chłopak objął mnie przez sen i leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę.
Niestety tą przyjemną chwilę zakłóciło pukanie do drzwi. Chciałam szybko wstać i otworzyć drzwi tak żeby Pendragon się nie obudził, ale mi nie wyszło. Pukanie bowiem było na tyle głośne i natarczywe, że chłopak zerwał się na równe nogi.
- Co się dzieję? – zapytał zdezorientowany
Chyba mu się coś śniło bo wyglądał na lekko spanikowanego.
- Spokojnie, wszystko w porządku – powiedziałam z łagodnym uśmiechem, a potem otworzyłam drzwi. Za nimi stał Lucas.
- Witaj panienko – powiedział i ukłonił się
- Dzień dobry, jak się czujesz? – zapytałam, przyglądając mu się
- Już w porządku – powiedział z uśmiechem – Ale to tylko dzięki pani
- No widzisz, a ty się dziwiłeś, że ciągle o niej myślę i chcę mieć przy sobie – zażartował Pendragon, obejmując mnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz