Arisa

Kiedy już wyruszyliśmy w poszukiwaniu demonów poczułam się zdecydowanie lepiej. Wiedziałam, że Liranne jest bezpieczna, a poza tym odnalezienie Wielkiej Piątki to jedyny sposób na odczarowanie jej. Jechaliśmy już dłuższy czas w ciszy kiedy nagle Pendragon zapytał:
- Ariso... co będzie dalej?
-Że co? – zapytałam zaskoczona
-No... co dalej. Z nami. Z tym wszystkim... – urwał i posmutniał
-Ułoży się.- szepnęłam, uśmiechając się lekko żeby dodać mu otuchy
-Nie... My to będziemy musieli ułożyć. Sami. Bez niczyjej pomocy – powiedział ponuro
-Damy sobie radę.
- Czy ty... ścierpisz świadomość kim jestem? – zapytał - Nie będzie ci przeszkadzać jak będę co jakiś czas znikać? Że jestem potworem? Wytrzymasz moje pobyty w piekle? Pokazałem ci je od dobrej strony ale nie zawsze tak jest. Dasz radę żyć ze świadomością, że będę w piekle? Bo ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie nas za jakieś 70 lat... będziesz taka krucha... rozsypiesz mi się w ramionach... ale cię nie puszcze. Wiesz dobrze, że wtedy razem umrzemy... Bo ja nie będę umiał żyć ze świadomością, że cię nie ma... po prostu...- szepnął, spuszczając wzrok. Milczałam -Ja... ja spróbuję ... może się uda – zaczął znowu z wahaniem - Bo ja będę wiecznie wyglądać na 18 lat... taki niedorostek... a ty... ja ci nie pozwolę. I koniec – powiedział to tak stanowczo, ze naprawdę uwierzyłam, że znajdzie sposób bym nie umarła. Jednak po chwili wrócił mi zdrowy rozsądek i wiedziałam, że to niemożliwe. Oboje o tym wiedzieliśmy….
Nie chciałam o tym myśleć więc skupiłam się na odpowiedziach na pytania ukochanego,
- Pendragonie, nie jesteś potworem – szepnęłam
- Ale… - zaczął
- Nigdy nim nie byłeś – przerwałam mu – Nawet kiedy Ksawier cię zniewolił. Zawsze byłeś sobą i ja kocham cię właśnie takiego jaki jesteś. To jeśli chodzi o to kim jesteś. A mówiąc o twoich wyprawach….Wiem, że będziesz musiał znikać w Piekle i nie tylko…..Rozumiem to i akceptuje. Co nie zmienia faktu, że za każdym razem będę za tobą tęsknić. W brew pozorom zdążyłam dobrze poznać Piekło podczas naszej wizyty i wiem, że nie jest tam różowo. Ale wierzę, że dasz sobie radę. Wiesz, że w każdej sytuacji będę cię wspierać i pomagać ci jak tylko będę mogła….A co do tego, że będziemy razem przez całe moje życie to jestem tego pewna…
- Twoje życie się nie skończy – wszedł mi w słowo wampir – Ja tego dopilnuje
- W porządku – zgodziłam się – Ale jeśli się z jakichś powodów nie uda to obiecaj mi jedno dobrze?
- Oczywiście. Powiedz tylko o co chodzi
- Jeśli ja umrę…. Ty musisz żyć dalej
- Co?!
- Nie wyobrażam sobie świata bez ciebie i twoje życie jest dla mnie najważniejsze. Dlatego o to proszę.
Pendragon chciał mi cos odpowiedzieć, ale w tym momencie usłyszeliśmy tupot łap jakichś zwierząt, najwyraźniej ciągnących sanie.
- Schowaj się gdzieś! – krzyknął Pendragon, ale już było za późno.
Na drogę przed nami wyskoczyła wataha wyrośniętych, magicznych wilków. Zwierzęta zatrzymały się tuż przed nami, a my mogliśmy zobaczyć kto siedzi w saniach. Była to Zalya Moon.
- Kto ośmielił się wejść na mój teren? – zapytała Zalya, patrząc na nas wyniosle
- Podróżnicy – odpowiedział Pendragon
- Głupi podróżnicy – sprostowała kobieta – Musicie być albo głupi albo szaleni, wchodząc na moje włości. Czyżbyście nie wiedzieli kim jestem?
- Wiemy, jesteś demonem – odpowiedział krótko wampir
- Jak śmiesz?! Jestem królową! – krzyknęła, a potem dała znać wilkom
Stwory natychmiast podbiegły i niemal zdjęły nas z koni, a potem zawlekły tuż przed oblicze ich władczyni.
- Co mamy z nimi zrobić pani? – odezwał się jeden z wilków
- Tego chłopaczka zabierzcie do zamku – rozkazała – Ładniutki jest więc będę miała co robić.
- A co z nią – zapytał, trzymający mnie wilk
Wyrywałam się więc miał spore trudności z utrzymaniem równowagi
- Ona na nic mi się nie przyda – powiedziała z lekceważenie kobieta – Jest wasza
- Dziękujemy pani – wilki skłoniły się
Dwa z nich zaczęły mnie ciągnąć w stronę lasu.
- Nie! Arisa! – krzyknął Pendragon
- Ruszać! – zawołała w tym samym momencie Zalya Moon, a pozostałe wilki posłusznie ruszyły.
Zdążyłam tylko zobaczyć bladą jak sciana twarz ukochanego zanim całkowicie zniknął mi z oczu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz