Arisa

Ze snu wyrwało mnie przeraźliwe rżenie mojej klaczy. Zerwałam sie na równe nogi 
- Azula! - krzyknęłam przerażona. Szybko sie ubrałam i pobiegłam do stajni. Na miejscu zastałam moją kochaną miotającą się klacz i jakąś kobietę próbującą ją uspokoić. Kiedy tylko weszłam kobieta podbiegła do mnie i zapytała 
- Czy to twoja klacz? 
- Tak, ale co jej jest? - zapytałam przerażona zachowaniem Azuli 
- Została oblana jakimś dziwnym płynem - powiedziała patrząc na mnie ze współczuciem - Niestety nie udało mi sie go zmyć. Nie wiem jak możemy zlikwidować nieprzyjemny zapach, ale to nie jest najważniejsze. Twoja klacz bardzo cierpi przez ten eliksir, a ja nie wiem jak jej pomóc. 
- Proszę sie nie martwić - powiedziałam - Zaraz temu wszystkiemu zaradzimy
Podeszłym do Azuli i na początek przywołałam mocny wicher, który odpędził od niej ten okropny zapach. Potem przyłożyłam ręce do boku klaczy. Poczułam lekkie mrowienie jakby eliksir miał zadziałać i na mnie, ale nic sie nie stało. Na szczęście byłam odporna na tego typu substancje. Skupiłam się i wykorzystałam całą swoją energię aby wyleczyć Azulę. Wreszcie udało mi sie. Wiedząc, że Azuli nic już nie jest, odetchnęłam z ulgą i zemdlałam z wyczerpania. 

Obudziłam sie w dużym, prawie pustym pomieszczeniu. Leżałam na wygodnym, białym łóżku. Byłam odgrodzona od reszty sali dużym, białym parawanem zza którego dobiegały mnie głosy kobiety ze stajni i mojej opiekunki z akademika. Kobiety były zarazem zmartwione jak i pełne podziwu
- Jak ona to zrobiła? - zapytała profesor Lansa 
- Nie mam pojęcia. Ona po prostu dotknęła tej klaczy i tyle. Klacz była zdrowa, a dziewczyna osunęła sie na ziemię. 
- Nie do wiary! Ten eliksir jest bardzo silny, a ona usunęła jego skutki w kilka sekund! To najsilniejsza uzdrowicielka o jakiej słyszałam! 
- Ciszej, obudzi ją pani. 
- Oj, przepraszam- zapadła cisza 
- Muszę już iść - powiedziała w końcu kobieta ze stajni 
- W porządku Inez - odparła profesor Lansa. Kiedy trzasnęły drzwi weszła za parawan. 
- O już nie śpisz! - wykrzyknęła zaskoczona - jak sie czujesz? 
- Dobrze - odpowiedziałam - ale jak sie tu znalazłam? 
- Profesor Anderson Cię przyniosła po tym jak uleczyłaś swoją klacz. Tak swoją drogą to narobiłaś niezłego zamieszania. Pól szkoły wyszło żeby zobaczyć co zrobiłaś.
- No nie - jęknęłam zażenowana. Pól szkoły oglądało jak zemdlałam. Jaka masakra!
- Nie denerwuj sie - pocieszyła mnie opiekunka - Prześpij się jeszcze i nie martw się o swoją klacz. Profesor Anderson dopilnuje żeby nic jej się więcej nie stało.
Posluchalam. Zanim zasnęłam pomyślałam jeszcze, że Pendragon tego pożałuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz