Arlina

No, tak oto zaczął się czwartek i prawdziwe lekcje.Znaczy: prawdziwe jak prawdziwe, na większości tylko omawialiśmy, co będziemy na nich robić.Tylko na historii było jakoś dziwnie.
Nauczyciel nazywał się William Cryson , ale mi jakoś baardziej do niego pasowało imię Bonifacy... Nie bardzo wiem co się ostatnio ze mną dzieje.A ten Bonifacy... William przez cały czas się na mnie dziwnie lampił. A może to tylko ja miałam takie wrażenie? Nie za bardzo się tym przejmowałam bo sama byłam zajęta gapieniem się na Michaela.
Wydawał się być taki niedostępny, ukryty za grubym murem, ale nie potrafiłam nawet sobie wyobrazić dlaczego. Czyli to wyglądało tak, że na mnie się gapił Bo...Wiliam, a ja się gapiłam na Michaela. Ciekawie się to wszystko zapowiada.
Na szczęście to była już ostatnia lekcja... Nie zaraz, nie dla mnie. Jak sobie o tym przypomniałam, dostałam totalnej załamki, ale powlokłam się posłusznie na umówione miejsce.Ever i profesor Lynks już na mnie czekali.
-Dziś chcę sprawdzić waszą orientację w terenie. W takim wypadku udamy się do labiryntu - powiedział a my się już tam znajdowaliśmy. - Liczę na to że w mniej niż godzinę się z tond wydostaniecie - dodał jeszcze, po czym zmienił się w wilka i uciekł.
-Gorzej być nie może - wyszeptał Ever.
-Nie mów tak. Zawsze gdy tak mówią na filmach, robi się jeszcze gorzej. Amy tego nie chcemy prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz